Niemcy: Koronakryzys ostro dotknął hotelarstwo i gastronomię
14 stycznia 2022Bilans szkód w hotelarstwie i gastronomii nie ogranicza się do utraty prawie 25 procent miejsc pracy. Z hoteli, restauracji i barów uciekają pracownicy, szukający lepszego zatrudnienia i nie zgłaszają się do nich nowi chętni do nauki zawodu. Zmiana tej sytuacji na lepsze jest trudna i może potrwać długo.
Sytuacja trudna do opanowania
Jak poinformował dziś (14.01.2022) Federalny Urząd Statystyczny w Wiesbaden, w ciągu pierwszych dziesięciu miesięcy ubiegłego roku w niemieckim przemyśle hotelarskim i gastronomicznym pracowało o 23,4 procent mniej osób niż w tym samym okresie 2019 roku. Ponieważ liczba chętnych do podjęcia nauki zawodu w tych branżach stale spada, związek zawodowy Nahrung-Genuss-Gaststätten (NGG) i Niemieckie Zrzeszenie Hoteli i Restauracji (DEHOGA) są zdania, że zmiana obecnego stanu rzeczy i wyjście na prostą mogą okazać się wyjątkowo trudnym zadaniem.
W najgorszej sytuacji znalazły się bary i restauracje. Od 2019 roku odeszła z nich prawie połowa (44,7 procent) pracowników. W innych lokalach oferujących posiłki, spadek liczby pracowników wyniósł 22,5 procent.
Najpewniejsze miejsca pracy w tej branży oferują obecnie firmy cateringowe, w których pracuje dziś tylko 17,1 mniej procent osób niż przed pandemią. Osoby pracujące w zmniejszonym wymiarze godzin niemiecki urząd statystyczny uznaje w dalszym ciągu za zatrudnionych.
Pomoc dla całego sektora
Przewodnicząca Niemieckiego Zrzeszenia Hoteli i Restauracji (DEHOGA) Ingrid Hartges domaga się utrzymania finansowej pomocy państwa dla tych branż w zbliżającym się trzecim roku pandemii. Jak mówi: „Dziewięć miesięcy lockdownu i od marca 2020 roku żaden miesiąc o dochodach sprzed koronakryzysu pozostawiły po sobie głębokie ślady. Ponowny, znaczny spadek obrotów od listopada ubiegłego roku, który w tym roku może okazać się jeszcze wyższy, sprawia, że należy zwiększyć i poprawić pomoc dla naszego sektora”. Jej zdaniem odnosi się do przede wszystkim do ubezpieczeń dla zatrudnionych w zmniejszonym wymiarze godzin („Minijob”), które pracodawcy muszą w dalszym ciągu opłacać w pełnej wysokości.
Ta forma zatrudnienia okazała się całkowicie nieskuteczna w przypadku większości osób pracujących w barach i restauracjach. Z danych Federalnego Urzędu Statystycznego wynika, że już w pierwszym roku pandemii (2020) odeszło z nich co najmniej 70 tys. osób z 450 tys. pracujących w formie „Minijob”, czyli pobierających pensję w maksymalnej wysokości 450 euro miesięcznie.
– Ci ludzie wylądowali po prostu na ulicy, bez żadnego zabezpieczenia – powiedział przewodniczący związku zawodowego NGG Guido Zeitler. W jego przekonaniu dowodzi to, że ta forma zatrudnienia nie zapewnia żadnego bezpieczeństwa i prowadzi na manowce, pomimo rządowych obietnic zwiększenia płacy do 520 euro miesięcznie.
Związek NGG odrzuca ją jeszcze z innego powodu. Uważa, że otwiera ona drzwi do pracy na czarno w barach i restauracjach, ponieważ w ten sposób można zarobić w nich dużo więcej.
Brak chętnych do nauki zawodu
Obecna sytuacja pilnie wymaga zmiany także dlatego, że nieobsadzonych jest dziś 2 tys. miejsc nauki zawodu kucharza, 1600 takich miejsc dla personelu hotelowego i 1500 miejsc w restauracjach.
Także z danych Federalnej Agencji Pracy wynika jednoznacznie, że pod wpływem pandemii w gastronomii zdecydowanie pogorszyła się nauka nowego narybku. Federalny Urząd Statystyczny potwierdza, że już w 2020 roku naukę zawodu kucharza lub kucharki podjęło 20 procent mniej młodych ludzi niż w roku 2019. To samo dotyczy nauki zawodu w innych specjalnościach przydatnych w branży gastronomicznej.
Niedostateczna liczba chętnych do podjęcia nauki zawodu w hotelarstwie i gastronomii grozi brakami fachowego personelu w tych branżach w przyszłości. Związek NGG domaga się zainicjowania szeroko zakrojonej ofensywy na tym polu, jak również poprawy warunków pracy i podniesienia płac dla zatrudnionych. Sprzeciwia się także utrzymywaniu nadgodzin, za które nie jest wypłacane wynagrodzenie oraz żąda wprowadzenia w hotelach i restauracjach stałego czasu pracy. Argumentuje, że pomimo pandemii koronawirusa takie zmiany na lepsze udało się zrealizować w Berlinie i Hesji. W innych landach zwyciężył jednak opór przeciwko nim.
(DPA/jak)