Dochodzenie przeciwko dziennikarzowi. Ujawnił skandal cum-ex
13 grudnia 2018Oliver Schroem jest jednym z dziennikarzy śledczych, którzy przez tygodniami ujawnili wyłudzenie podatków na wielką skalę w Europie poprzez tzw. transakcje cum-ex. Nad sprawą pracowało 37 dziennikarzy z 19 mediów i 12 państw europejskich. Ustalili oni, że poprzez kontrowersyjne transakcje budżety wielu państw europejskich straciły co najmniej 55,2 mld euro.
Transakcje cum-ex i cum-cum polegają na odpowiednim obrocie akcjami między krajowymi a zagranicznymi inwestorami wokół dnia wypłaty dywidendy. Dzięki temu otrzymywali oni nawet wielokrotnie zwrot podatku, ponieważ fiskus nie potrafił ustalić, do kogo dokładnie należały dane akcje.
Naruszył tajemnicę handlową?
Schroem od wielu lat pisze o wyłudzeniach podatkowych. Od 2017 roku dziennikarz jest redaktorem naczelnym Correctivu – pierwszego w Niemczech dziennikarskiego centrum użyteczności publicznej. Współpracownicy Correctivu specjalizują się w dziennikarskich śledztwach.
Dochodzenie przeciwko niemieckiemu dziennikarzowi wszczęła przed miesiącami prokuratura w Zurychu, zarzucając mu szpiegostwo gospodarcze i naruszenie tajemnicy handlowej. 30 maja br. Szwajcarzy przekazali sprawę niemieckim organom ścigania, a konkretnie prokuraturze w Hamburgu.
Artykuły, które są przedmiotem śledztwa, ukazały się w 2014 roku w poczytnym magazynie „Stern”. Schroem opisał transakcje cum-ex, prowadzone m.in. przez szwajcarski bank Sarasin. Ten z kolei oskarżył dziennikarza o naruszenie ustawy o nieuczciwej konkurencji.
– Z punktu widzenia szwajcarskiego wymiaru sprawiedliwości jestem szpiegiem – mówi Schroem. Dziwi go, że hamburska prokuratura przejęła dochodzenie. – To kryminalizacja dziennikarstwa śledczego – podkreśla. Podstawą niemieckich śledczych jest paragraf 17 ustawy o nieuczciwej konkurencji. Według Correctivu jest to pierwszy taki przypadek, kiedy paragraf ten zastosowano przeciwko dziennikarzom. Schroemowi może grozić kara pozbawienia wolności do trzech lat lub kara grzywny.
Atak na wolność prasy
Niemieckie Stowarzyszenie Dziennikarzy (DJV) krytykuje śledztwo przeciwko znanemu dziennikarzowi śledczemu. Przewodniczący DJV Frank Ueberall w wywiadzie dla Deutsche Welle mówi o „ataku na wolność prasy”. Wątpi też w podstawę prawną tego dochodzenia. – Można być winnym podżegania do zdrady tajemnic handlowych tylko wtedy, kiedy chodzi o relacje na zasadzie konkurencji – wyjaśnia Ueberall. A zatem oskarżony szef Correctivu musiałby być właścicielem banku lub przynajmniej posiadać znaczny pakiet akcji bankowych. A tak nie jest – podkreśla szef DJV.
Wolność prasy w Niemczech
Sprawa redaktora naczelnego Correctivu rzuca cień na stan wolności prasy w Niemczech. Według DJV postępowanie toczone przez hamburską prokuraturę może być próbą dotarcia do informatorów i informacji, co jest niezgodne z konstytucją. Szef związku dziennikarzy zwraca uwagę, że w dochodzeniach kryminalnych możliwe jest stosowanie podsłuchu i rewizji w redakcjach. Tym sposobem można dotrzeć do materiałów, które normalnie ze względu na prawo dziennikarza do odmowy składania zeznań nie muszą być ujawniane.
Na dodatek takie podejście może w przyszłości odstraszyć informatorów, którzy będą chcieli poinformować dziennikarzy o nieprawidłowościach – twierdzi Frank Ueberall.
Na alarm bije także Oliver Schroem. Dochodzenie karne nie jest banałem. – Prokuratura teoretycznie ma wszystkie możliwości postępowania przeciwko mnie. Z nakazem sądowym może także podsłuchiwać mój telefon – mówi. Szef Correctivu dowiedział się o śledztwie przez przypadek. Jego rozmówcy byli przesłuchiwani przez prokuraturę i poinformowali Schroema o prowadzonym dochodzeniu.
Presja finansowa na Correctiv
Schroem zaznacza, że jest niesłusznie podejrzewany. Podkreśla też, że ujawnianie przez media skandali jest ważniejsze niż kiedykolwiek wcześniej. Dziennikarskie śledztwa stały się też bardzo profesjonalne, poruszane tematy bardziej obszerne, a ich zasięg niemal globalny. Ale i druga strona zwarła szyki. Szczególnie w przypadku zagadnień gospodarczych. – Mamy do czynienia z milionerami, a nawet miliarderami, którzy wysyłają całą armadę prawników – stwierdza Schroem.
Nie bez znaczenia jest też presja finansowa. Dotyczy to szczególnie platform dziennikarskich, takich jak Correctiv. To dziennikarskie centrum użyteczności publicznej jest finansowane wyłącznie z datków, opłat członkowskich i środków pochodzących od fundacji. Nie ma ich wiele na toczenie długich procesów. – Co nam da zawieszenie postępowania za trzy lata albo uniewinnienie mnie? Przez trzy lata muszę wydać na to ogrom pieniędzy. Kto za to zapłaci? – pyta Schroem.