Niemcy: Bundestag zakładnikiem koalicji jamajskiej
19 listopada 2017Sala plenarna Bundestagu od tygodni świeci pustkami. Od dnia wyborów powszechnych 24 września br. niemiecki parlament zebrał się jeden jedyny raz: na inauguracyjnym posiedzeniu 24 października. Tego dnia 709 deputowanych zasiadło w niebieskich fotelach – wielu z nich po raz pierwszy – i wybrało nowego przewodniczącego parlamentu, Wolfganga Schaeuble, najbardziej doświadczonego polityka zasiadającego w Bundestagu nieprzerwanie od 1972 r. Po tym deputowani rozeszli się i od tamtej pory spotykają się tylko w klubach parlamentarnych.
Tymczasem tematów do posiedzeń plenarnych byłoby aż nadto. Przedłużonych musi zostać na przykład aż siedem mandatów Bundeswehry w misjach zagranicznych. Bez zgody parlamentu żołnierze nie mogą dłużej uczestniczyć w żadnej z operacji. Czas nagli, ale Bundestag jeszcze nie jest zdolny do pracy. Przełączył się na bieg jałowy i będzie w nim do czasu utworzenia komisji fachowych. W gestii tych gremiów leży gros pracy parlamentarnej. Obradują one nad projektami ustaw i kierują pracą parlamentu. W przypadku zaangażowania Bundeswehry w misjach zagranicznych kompetentna byłaby komisja obrony.
Pytanie, dlaczego praca parlamentu utknęła w martwym punkcie i cierpliwie czeka on na ukonstytuowanie się nowego rządu? Jakby nie było deputowani są, zgodnie z Ustawą Zasadniczą, wybranymi przedstawicielami narodu, a nie przedłużonym ramieniem rządu. Nie są skazani na wytyczne rządu, jedynym, czego mają słuchać, jest ich sumienie. Mimo to niezdolność Bundestagu do pracy jest ściśle związana z przeciągającymi się rozmowami sondażowymi ws. utworzenia nowego rządu koalicyjnego: większość posłów chce odczekać, kto obejmie poszczególne ministerstwa i jak nowy rząd ukształtuje ministerstwa, czyli podporządkuje im tematy takie jak „dygitalizacja”, „imigracja” czy „energia”. W praktyce bowiem ponad 20 komisji Bundestagu odzwierciedla z reguły profil ministerstw i tu leży pies pogrzebany: dopóki nie będzie nowego rządu, parlamentowi brakuje niejako instrukcji obsługi do tego, by odpowiednio do kształtu ministerstw ustalić komisje fachowe.
Komisja na wszelki wypadek
Tę nieproduktywną fazę Bundestag chce teraz przeczekać tworząc rodzaj superkomisji, która ma rozpocząć pracę w najbliższy wtorek (21.11.2017). Tego dnia, po raz pierwszy od inauguracyjnego posiedzenia, będzie też obradowało plenum Bundestagu. Superkomisję Bundestagu lub „komisję główną” ma tworzyć 47 przedstawicieli wszystkich klubów parlamentarnych, a ich zadaniem będzie debatowanie nad pilnymi projektami – takimi jak przedłużenie misji Bundeswehry w północnym Iraku, Afganistanie i Mali.
W podobnej sytuacji Bundestag był po wyborach 2013: przyszli partnerzy wielkiej koalicji – CDU/CSU i SPD tak długo nie mogli dojść do porozumienia, że Bundesatag po raz pierwszy w swojej historii powołał do życia „superkomisję” kompetentną we wszystkich tematach.
„Nie robić z Bundestagu zakładnika"
Na utworzenie tego prowizorycznego rozwiązania – superkomisji, zgodziły się wszystkie partie reprezentowane w Bundestagu, oprócz partii Lewica, która zawnioskowała o natychmiastowe utworzenie czterech najważniejszych komisji Bundestagu, w tym obrony i spraw zagranicznych.
– Nasza praca nie ma nic wspólnego z rozmowami koalicyjnymi. Bundestag został wybrany. Powinniśmy natychmiast rozpocząć pracę – apelował szef klubu parlamentarnego Lewicy w Bundestagu Jan Korte. Jak argumentował, potencjalni partnerzy koalicji jamajskiej: CDU, CSU, FDP i Zieloni nie mogą „miesiącami brać Bundestagu za zakładnika”. Wyborcy mają prawo do tego, by parlament pracował. Lewica nie przebiła się jednak ze swoim wnioskiem.
„Serce demokracji"
Tego samego zdania był nader wpływowy polityk – były wieloletni przewodniczący Bundestagu Norbert Lammert (CDU). W swoim pożegnalnym przemówieniu upomniał parlamentarzystów, by świadomie i z pewnością siebie wykonywali swoje obowiązki przedstawicieli narodu, także w stosunku do rządu. Bundestag jest bardziej wpływowy niż większość parlamentów na naszym globie, nie ma zatem jakiegokolwiek powodu, żeby deputowani mieli mieć kompleks niższości. „Niemiecki Bundestag nie zawsze jest tak dobry, jakim mógłby i jakim, być może, także powinien być” – podsumował Lammert, przypominając, że przecież to właśnie w Bundestagu „bije serce niemieckiej demokracji”.
Nina Werkhäuser / Elżbieta Stasik