"Najważniejsze są oddolne kontakty" - Kardynał Joachim Meisner o przyjaźni do Polski i Polaków
25 grudnia 2008DW: Ksiądz Kardynał jest częstym gościom w Polsce. Regularnie odwiedza wrocławską Leśnicę. Czy te podróże dyktowane są sentymentem do tych stron czy bardziej przyjaznymi kontaktami z archidiecezją wrocławską ?
Joachim kard. Meisner: Moje podróże nie mają nic wspólnego z sentymentalizmem. Każdy z nas ma taki kawałek świata, który nazywa ojczyzną, miejsce gdzie zdobył swoje pierwsze doświadczenia: poznał, czym jest droga, drzewo, niebo, matka, ojciec. Wrocław-Leśnica jest dalej moją ojczyzną, chociaż nie jest już niemiecką. Potrzebuję jej, bo jest częścią mojej tożsamości. Ojczyzna nie jest pojęciem politycznym, lecz pojęciem czysto ludzkim. Od lat miałem przyjacielskie kontakty z metropolitą wrocławskim Bolesławem Kominkiem i jego następcą kardynałem Henrykiem Gulbinowiczem. Szczególna sympatia łączy mnie również z prymasem Polski Józefem Glempem. W tym samym 1983 roku otrzymaliśmy nominacje kardynalskie i od lat zasiadamy razem w kolegium kardynalskim. Pamiętam jak podczas wyboru kardynała Ratzingera na papieża powiedziałem do kardynała Glempa: „Józef, po czterystu latach rządów włoskich papieży mieliśmy Polaka, a teraz Niemca. To jest Boża Opatrzność. Te dwa kraje w środku Europy są jej sercem i muszą trzymać razem, nieważne co się wydarzy."
DW: Odwiedziny w Leśnicy są dla mieszkańców miasteczka wielkim świętem. Dzieci zespołu żłobkowo-przedszkolnego nr. 3 czekają na Księdza Kardynała. Od sześciu lat jest Ksiądz Kardynał patronem tego ośrodka i wspiera go finansowo.
JM: Zawsze mówią o mnie „nasz kardynał“. Czasem wolałbym, żeby nasze spotkania odbywały się bez tego odświętnego charakteru, żeby przyjmowano mnie jako osobę prywatną bez oficjalnych powitań z kwiatami na lotnisku. A potem te uginające się od jadła stoły, w myśl polskiego porzekadła: „Gość w dom, Bóg w dom”...
Przyjaźń z Papieżem-Polakiem
DW: Na karierę duchowną Księdza Kardynała miał wielki wpływ polski papież, zmarły Jan Paweł II. W 1980 roku mianował on Księdza arcybiskupem Berlina, a w trzy lata później podniósł do godności kardynalskiej. W 1989 roku Jego Eminencja objęła funkcję arcybiskupa metropolity Kolonii. Ale z polskim papieżem łączyły Księdza Kardynała nie tylko formalne kontakty, lecz również wielka przyjaźń.
JM: Papież Jan Paweł II był rzeczywiście jednym z kapłanów, z którym byłem wyjątkowo blisko związany. Poznałem go jeszcze jako arcybiskupa Krakowa i od początku mieliśmy jednakowe zapatrywania na wiarę. Był duchownym z krwi i kości, przy tym sympatycznym, wysportowanym człowiekiem. Bardzo ceniłem sobie jego przyjaźń, zawsze miał dla mnie czas. Napisałem nawet o nim książkę: „On był moim przyjacielem”.
DW: Rok 1989 to upadek enerdowskiego reżimu. Często Ksiądz Kardynał wspomina, że papież Jan Paweł II przewidział te wydarzenia, które potoczyły się w lawinowym tempie.
JM: Rzeczywiście papież posiadał prorocką zdolność przewidywania. Nie zapomnę jak 20 grudnia 1988 roku, był to dzień mojej nominacji na arcybiskupa Kolonii, wróciłem do domu w Berlinie Wschodnim i w telewizji pokazano kolońską katedrę z komentarzem: „że być może papież jest jedynym, w pewnym sensie Niemcem, który ma odwagę uwierzyć w ponowne zjednoczenie Niemiec i wysyła wschodnioniemieckiego duchownego na Zachód”. W ubiegłym roku na 74 urodziny papież Benedykt XVI napisał mi w liście, że jego poprzednik wysłał mnie do Kolonii przewidując proroczo, co stanie się w rok później. Gdybyśmy byli w swoim działaniu tak mądrzy i przewidujący jak papież wtedy, posunęlibyśmy o wiele dalej proces zjednoczenia Europy.
Rodzinne kontakty Kościołów
DW: Jak ocenia Ksiądz Kardynał współpracę Kościołów: polskiego i niemieckiego na przestrzeni lat? Dlaczego Ksiądz Kardynał nigdy nie angażował się w oficjalny dialog obu Kościołów?
JM: W tym wypadku można mówić o nieomal rodzinnych kontaktach obu Kościołów. Pamiętam jeszcze z czasów stalinowskich proboszcza Bochenka z parafii w Trzebnicy. Zawsze serdecznie przyjmował Niemców, otwierał kościół, żebyśmy mogli odprawić mszę. Już wtedy narodziło się wiele serdecznych kontaktów, które są pielęgnowane do dziś. Stosunki polityczne nigdy nie osiągnęły tego poziomu. Jeśli chodzi o oficjalny dialog polsko-niemiecki, to przyznaję, że uczestnictwo w nim mnie nie pociągało. Uważam, że te oddolne zbliżenia są o wiele ważniejsze i ciekawsze. Utrzymuję bardzo intensywne kontakty z Polską. Jestem doktorem honoris causa seminarium duchownego we Wrocławiu, honorowym kanonikiem i obywatelem miasta Trzebnica. Posiadam tytuł doktora honoris causa lubelskiego KUL-u. Nawet w kościółku we wrocławskiej Leśnicy, w miejscu, gdzie siedziałem jako mały chłopiec na mszy, jest pamiątkowa tablica. To są objawy sympatii i uznania, które mnie bardzo wzruszają. A na moje 75 urodziny przyjadą moi polscy przyjaciele: kardynał Gulbinowicz z Wrocławia, proboszcz z Trzebnicy oraz proboszcz parafii w Lesznie. Polska reprezentacja będzie stosunkowo liczna.
DW: Czego życzy Ksiądz Kardynał wszystkim Polakom?
JM: Powinni być nadal dobrymi katolikami, nie powinni zapominać o swoich katolickich korzeniach i powinni dokładnie jak wtedy, w czasach komunizmu, pozostać w ścisłym kontakcie z Kościołem i przestrzegać przykazań bożych. Zyczę też, by nie zamieniali kościołów w niedzielę na sklepy, bo przecież Polacy są powołani dla całej Europy jako wzór religijności i pobożności.
DW: Dziękuję za rozmowę.