Merkel w Bundestagu: Liczy się każdy dzień w walce z wirusem
16 kwietnia 2021- Trzecia fala pandemii trzyma nas mocno w garści – mówiła Merkel w piątek (16.04.2021) w wystąpieniu w Bundestagu. I podkreśliła, że w walce z koronawirusem „liczy się każdy dzień”, i nie można sobie pozwolić na połowiczne działania. – Wirus rozumie tylko jeden język, język zdecydowania – podkreśliła niemiecka kanclerz w trakcie pierwszej debaty parlamentu nad budzącym kontrowersje projektem zmiany ustawy o ochronie przed zakażeniami.
Projekt, przyjęty kilka dni temu przez rząd, umożliwia automatyczne zaostrzanie restrykcji pandemicznych w zależności od liczby infekcji. Gdy siedmiodniowy wskaźnik zakażeń przekroczy 100 na 100 tysięcy mieszkańców, władze miast i powiatów musiałyby wprowadzić m.in. zakaz opuszczania miejsca zamieszkania między godziną 21.00 a 5.00, zaś przy wskaźniku ponad 200 – automatycznie zamykane będą szkoły i przedszkola. Przepisy mają dotyczyć całego kraju i zapewnić spójność rozwiązań. Aktualnie w poszczególnych krajach związkowych często obowiązują odmienne obostrzenia, co – zdaniem niektórych ekspertów – może utrudniać walkę z pandemią. Kraje związkowe niechętnie jednak rezygnują z części swoich kompetencji.
„Jedno wołanie o pomoc za drugim”
- Sytuacja jest poważna, bardzo poważna i musimy ją traktować poważnie – powiedziała Merkel. Jej zdaniem powstrzymanie trzeciej fali pandemii wymaga „lepszego połączenia sił władz federalnych, krajów związkowych i gmin”.
Wskazała też na coraz bardziej dramatyczną sytuację w niemieckich szpitalach, gdzie na oddziałach intensywnej terapii szybko przybywa pacjentów chorych na COVID-19. – Lekarze intensywnej terapii wysyłają nam jedno wołanie o pomoc za drugim. Kim bylibyśmy, jeśli nie usłyszelibyśmy tego wołania? – mówiła Merkel. – Nie możemy zostawić lekarzy i pielęgniarek. Sami nie mogą wygrać walki z wirusem i trzecią falą nawet z najlepszymi umiejętnościami medycznymi i najbardziej ofiarnym zaangażowaniem.
Kontrowersyjny zakaz
Kanclerz broniła m.in. kontrowersyjnych przepisów w sprawie nocnego zakazu opuszczania miejsca zamieszkania w regionach ze wskaźnikiem zachorowalności powyżej 100 na 100 tysięcy mieszkańców w ciągu siedmiu dni. Jak mówiła, celem jest ograniczenie kontaktów i przemieszczania się, a podobne rozwiązania były już czasowo stosowane w niektórych częściach Niemiec i innych krajach, jak Wielka Brytania czy Portugalia. Merkel podkreśliła, że zakaz taki nie jest żadnym panaceum na pandemię, ale w połączeniu z innymi restrykcjami może być skuteczny.
Niemiecki dziennik „Die Welt” podał w piątek, że poważne zastrzeżenia wobec planowanych przepisów o nocnym zakazie opuszczania domów wyraziły służby prawne Bundestagu. Eksperci wprawdzie przyznają, że taki zakaz mógłby być pomocny w powstrzymaniu pandemii, ale mają wątpliwości co do proporcjonalności tych przepisów. Podkreślają, że taki zakaz to „znaczna ingerencja w prawa podstawowe” i można powątpiewać w to, czy byłby on konstytucyjny.
Opozycja ostro krytykuje
Niemiecka opozycja ostro skrytykowała w piątek rządowy projekt. Szef klubu parlamentarnego lewicy Dietmar Bartsch uznał przepisy o ogólnokrajowym „hamulcu bezpieczeństwa” za „wyburzanie parlamentaryzmu”. I dodał, że ingerowanie w prawa podstawowe i zakaz opuszczania domów nie są rozwiązaniem w walce z pandemią. – Wasza metoda zwalczania pandemii poniosła porażkę – powiedział Bartsch. – Od listopada mamy permanentny połowiczny lockdown, a wy ciągle jesteście w tyle. Bartsch zażądał postępu w szczepieniach i testowaniu, a także poświecenia większej uwagi dzieciom i pracownikom.
Z kolei Christian Lindner z FDP zagroził zaskarżeniem ustawy do Federalnego Trybunału Konstytucyjnego. Za szczególnie problematyczne uznał on zapisy dotyczące zakazu wychodzenia z domu w nocy.
Także prawicowo-populistyczna AfD uznała rządowy projekt za ingerencję w wolności i prawa podstawowe, oraz „rozbijanie siekierą” niemieckiego federalizmu.
Z kolei dla Zielonych projekt ustawy jest zbyt łagodny i spóźniony, by zahamować trzecią falę pandemii. Szefowa klubu tej partii Katrin Goering-Eckardt oceniła, że „hamulec bezpieczeństwa” powinien być zaciągany już od wskaźnika zachorowalności na poziomie 50 albo nawet 35 przypadków na 100 tys. mieszkańców w ciągu siedmiu dni.
Głosowanie Bundestagu w sprawie ustawy planowane jest na przyszły tydzień.
DPA, AFP/ widz