Macron i Scholz na deskach. Tusk w dobrej pozycji
12 czerwca 2024W dwóch najsilniejszych krajach UE wybory do Parlamentu Europejskiego okazały się brutalnym testem dla władzy.
Po druzgocącej przegranej ze Zjednoczeniem Narodowym prezydent Francji Emmanuel Macron rozwiązał parlament. Przez najbliższe trzy tygodnie będzie próbował powstrzymać maszerujących do władzy Marine Le Pen i Jordana Bardellę. A frakcja Renew, której macroniści byli motorem, straciła ponad 20 eurodeputowanych.
Dla kanclerza Niemiec Olafa Scholza wynik wyborów do Parlamentu Europejskiego to upokorzenie. Po ponad dwuipółletnim okresie rządów prawicowo-populistyczna i antyeuropejska AfD wynikiem 15,9 proc. pobiła partię Scholza – SPD – i jego dwóch koalicjantów – liberałów i Zielonych. Wybory europejskie wygrała zaś chadecka CDU/CSU (30 proc.). Osłabła też pozycja SPD w europejskiej partii Socjalistów i Demokratów, którzy utrzymali stan posiadania dobrymi wynikami poza Niemcami.
Jedynym z trójki liderów tworzących Trójkąt Weimarski, który się odbudował i wzmocnił, jest Donald Tusk.
Weimarscy tenorzy wreszcie równi
W jakiej pozycji wyniki wyborów stawiają polskiego premiera na europejskiej arenie? – Donald Tusk zdobył swoją silną pozycję nie teraz, a 15 października ubiegłego roku, gdy wygrał krajowe wybory. To wtedy nastąpiła decydująca zmiana – mówi DW dr Dominik Hierlemann z Fundacji Bertelsmanna, specjalizujący się w zagadnieniach europejskiej demokracji.
Jego zdaniem tamtym zwycięstwem Donald Tusk wskoczył może nie na solowe miejsce za weimarską i europejską kierownicą, ale z całą pewnością postawił się na równi z Macronem i Scholzem. – Wcześniej mieliśmy oś francusko-niemiecką, która była, jest i musi być ważna w przyszłości, ale Donald Tusk na czele polskiego rządu to była zmiana ważniejsza niż eurowybory – dodaje ekspert.
Hierlemann, współautor licznych projektów realizowanych przez niemiecki rząd i Komisję Europejską, uważa, że europejskie wybory okazały się faktycznym startem niemieckiej kampanii wyborczej, której finał czeka Niemcy za rok. – Pytanie, czy zobaczymy przez ten rok jakieś znaczące europejskie inicjatywy ze strony kanclerza Niemiec, czy raczej aż do wyborów będzie to bardziej business as usual. Wiele osób będzie czekać na wynik niemieckich wyborów – podkreśla starszy doradca w Fundacji Bertelsmanna.
Polsko-niemiecki mecz przyjaźni w EPL
Ale w unijnej obsadzie stanowisk to nie Scholz będzie grał pierwsze skrzypce, a zwycięska Europejska Partia Ludowa (EPL) i jej dwie najsilniejsze krajowe delegacje – niemiecka i polska. Po wyborach wzmocnili się zarówno chadecy Friedricha Merza i Manfreda Webera, jak i Koalicja Obywatelska Donalda Tuska.
A sama EPL, choć od zawsze jest największą partią w Parlamencie Europejskim, po latach strat lub najwyżej utrzymywania stanu posiadania, zanotowała istotne zwiększenie stanu liczbowego – aż o dziewięciu posłów. W jaki sposób zmieni to układ sił w rządzącej Europą frakcji? – To prawda, EPL to dziś w ogromnej części Niemcy i Polacy. I jeszcze Hiszpanie mają znaczący liczbowo wkład, reprezentacje Francji i Włoch praktycznie nie istnieją. Jest jeszcze Ursula von der Leyen, która potrzebuje wsparcia wszystkich, żeby pozostać na stanowisku przewodniczącej Komisji Europejskiej. To stawia Donalda Tuska i Koalicję Obywatelską w dobrej pozycji do starań o więcej stanowisk dla Polaków – przyznaje Hierlemann.
Zaznacza jednak, że funkcji do objęcia nie jest aż tak dużo. – Na pewno Polska obejmie ważny fotel komisarza – podkreśla ekspert Fundacji Bertelsmanna. – Do wzięcia jest też funkcja Wysokiego Przedstawiciela Unii do Spraw Zagranicznych i Polityki Bezpieczeństwa – i to też może być kuszące dla Polski stanowisko ze względu na jej ważną rolę w unijnej polityce wobec napaści Rosji na Ukrainę. Jednak konserwatywny szef lub szefowa Komisji oznacza, że obsadzenie konserwatystą stołka Wysokiego Komisarza będzie mało prawdopodobne – dodaje.
Przedmiotem targów między liderami i frakcjami będą też różne stanowiska w Parlamencie Europejskim i jego komisjach. Wiele z nich w poprzednim rozdaniu dostało się Niemcom. – I nie sądzę, aby teraz dostali więcej. A może nawet przypadnie im mniej, niż mają teraz. Donald Tusk w tych wewnętrznych dyskusjach w EPL będzie startował z mocnej pozycji – podkreśla Hierlemann. Jego zdaniem przesadą byłoby obwoływać Tuska głównym rozgrywającym, „królotwórcą” UE, ponieważ takich „kingmakerów” jest w Unii wielu.
„Królotwórca” walczy o przetrwanie
„Kingmakerem” w UE od lat był – i mimo wszystko wciąż jest – Emmanuel Macron. Bez jego frakcji Renew Ursula von der Leyen może zapomnieć o stabilnej większości, by rządzić. Zresztą swoje rządy zawdzięcza właśnie Macronowi, który pięć lat temu zablokował kandydaturę ambitnego szefa EPL Manfreda Webera na szefa Komisji Europejskiej. Teraz, po deklasacji swojej partii w wyborach do Parlamentu Europejskiego, Macron zdecydował się na ruch, co do którego cała Francja od wczoraj spiera się, czy był bardzo głupi, czy bardzo mądry, ale panuje zgoda, że był ryzykowny.
Jak walka wyborcza na krajowym polu zmieni europejską agendę francuskiego prezydenta? – Jego pokerowa zagrywka szybko zostanie zweryfikowana – w wyborach na koniec czerwca. Jeśli Macron – na co w tej chwili się nie zanosi, ale poczekajmy – zachowa możliwość rządzenia nawet w jakiejś koalicji, albo jeśli Zjednoczenie Narodowe nie zdobędzie wystarczającej większości, by rządzić, to niewiele się zmieni. Ale jeżeli Macron będzie zmuszony do kohabitacji z rządem wyłonionym przez Zjednoczenie Narodowe, to Francja zacznie grać w zupełnie inną grę – mówi DW Celia Belin, szefowa paryskiego biura Europejskiej Rady Spraw Zagranicznych.
Belin tłumaczy, że w przypadku kohabitacji francuski prezydent nadal będzie – bo tak ustala to francuska konstytucja – liderem w polityce zagranicznej, ale będzie musiał negocjować część swojej agendy i będzie potrzebował wsparcia rządu, by np. skutecznie pomagać wojskowo Ukrainie. Jeśli Francja nagle osłabi poparcie dla Ukrainy, Tuskowi, uważanemu na Zachodzie za antyrosyjskiego jastrzębia, trudniej będzie dogadać się z Jordanem Bardellą i Marine Le Pen.
Układ w Trójkącie Weimarskim
Pierwsze spotkania Trójkąta Weimarskiego w składzie Tusk-Scholz-Macron przyniosły odrodzenie tego mało aktywnego formatu. Szczególnie dobrze wyglądało nowe otwarcie polsko-francuskie.
Co, gdy na francuską politykę zacznie mieć wpływ znacznie mniej krytyczna wobec Rosji Marine Le Pen? – Byłabym bardzo, bardzo zasmucona, ponieważ uważam obecny układ w Trójkącie za niemal idealny. Ten format mocno pomógł stosunkom niemiecko-francuskim, które nie są obecnie najlepsze. A w kwestiach strategicznych Francja i Polska miały bardzo zbliżone stanowiska. Uważam to za ogromną szansę. Przez całą generację francuska polityka ignorowała Polskę. Przyszedł najwyższy czas, by ponownie zainwestować w stosunki polsko-francuskie. Kiedyś byliśmy o wiele bliżej, potem te związki się rozeszły – mówi Celia Belin.
Francuska analityczka podkreśla, że zmiana rządu w Paryżu nie oznacza zmiany w Pałacu Elizejskim. – Można wręcz oczekiwać, że Macron zintensyfikuje swoją agendę i działania w tych sferach, w których zachowa sprawczość – ocenia. Ale zaznacza, że będzie to trudniejsze, ponieważ w oczach francuskich nacjonalistów Tusk jest przywódcą antynacjonalistycznym, który pokonał Prawo i Sprawiedliwość. – Trudno mi powiedzieć, jak mogłyby ułożyć się relacje między potencjalnym rządem Bardelli i Le Pen a polskimi władzami. Zjednoczenie Narodowe i Donald Tusk nie stoją po tej samej stronie barykady – podsumowuje Celia Belin.
Chcesz skomentować ten artykuł? Dołącz do nas na facebooku! >>