Komentarze prasy niemieckiej, sobota, 5 grudnia 2009 roku
5 grudnia 2009Komentator Dresdner Neueste Nachrichten jest zdania, że:
„To, co wczoraj Matthias Platzeck mówił w parlamencie krajowym było starą śpiewką z lekką domieszką samokrytyki. Systematyczna lustracja wszystkich deputowanych powinna odbyć się w 1990 roku, ale została przegapiona. To prawda. Tylko dlaczego w tym czasie pod egidą premiera nic się nie zmieniło? W całej serii niepowodzeń, ten kardynalny błąd został popełniony prawie dokładnie miesiąc temu (po wrześniowych wyborach regionalnych - przyp.red.), kiedy SPD za wszelką cenę cementowała koalicję rządzącą z postkomunistyczną Lewicą”.
Neue Osnabrücker Zeitung zauważa, że Matthias Platzeck został przyparty do muru:
"Jest to ewidentnie jego wina, bo premier z SPD niepotrzebnie zawarł koalicję czerwono-czerwoną (SPD z Partią Lewicy - przyp. red). To, co miało być gestem pojednania wobec spadkobierców Socjalistycznej Partii Jedności Niemiec (SED), po ujawnieniu ostatnich faktów okazało się bramką samobójczą. I nic nie zmieni próba zrzucenia winy na pojedynczych posłów. Nagromadzenie przypadków współpracy ze Stasi wskazuje na dużo głębszy problem: mianowicie na to, że byli konfidenci bezpieki i bonzowie SED czują się w brandenburskiej Partii Lewicy jak u siebie w domu”.Podobnie ocenia Frankfurter Allgemeine Zeitung:
"Cała sprawa nie byłaby tak kłopotliwa, gdyby Platzeck, tworząc koalicję, nie wyolbrzymiał znaczenia projektu pojednania i gdyby nie zapewniał, że uporał się z Partią Lewicy, więc nie ma ona nic do ukrycia. Platzeck sam jest sobie winien, bo wrzucił do jednego worka nadrabianie zaległości z rozliczaniem agenturalnej przeszłości deputowanych oraz projektem pojednania. Tutaj kolejność powinna wyglądać następująco: najpierw wyjaśnienie przeszłości, następnie osobista rehabilitacja”.
Die Welt podkreśla, że brakuje chęci do rozliczenia się z przeszłością:
„Nastąpiło odwrócenie sytuacji. Ten, kto poruszył temat lustracji, ma uchodzić za osobę zacofaną i malkontenta, który nadal chce toczyć walkę z przeszłością, zamiast pogodnie patrzeć w przyszłość. Wychodzi tu głęboka pogarda dla demokracji, jej instytucji oraz zasady, by nie zapominać o krzywdach. Nie byłoby zaskoczeniem, gdyby kręgi Lewicy tak pokierowały sprawą, by okazało się, że ci, którzy pracowali w enerdowskiej bezpiece zostaną odznaczeni. To, że Partia Lewicy ośmiela się w ten sposób obciążać rząd krajowy brudami z przeszłości, jest bezczelne i jest przejawem politycznego zaniedbania”.
dpa/dlf/ Monika Sędzierska
red. odp. Andrzej Krause