Komentarz: Polityka zagraniczna UE bez Trumpa
19 lutego 2017Już dawno, a może jeszcze nigdy, zainteresowanie Monachijską Konferencją Bezpieczeństwa nie było tak duże, jak w tym roku. Po wystąpieniu amerykańskiego wiceprezydenta jej uczestnicy i obserwatorzy spodziewali się jasności co do polityki zagranicznej USA pod rządami prezydenta Trumpa. Skończyło się na oczekiwaniach. O jasności można mówić tylko w odniesieniu do NATO. Amerykański prezydent polecił swemu zastępcy obwieścić, że Stany Zjednoczone będą w całej rozciągłości wywiązywać się ze swych zobowiązań wobec Sojuszu Północnoatlantyckiego.
Za tą deklaracją nie nastąpiły jednak żadne inne konkrety. To, że USA chcą poważnie zwiększyć wydatki na wojsko, i że oczekują tego samego od swych sojuszników w Europie, że odrzucają porozumienie nuklearne z Iranem, i że oczekują od Rosji przestrzegania porozumień z Mińska w konflikcie na wschodniej Ukrainie, było wiadomo już przed wystąpieniem amerykańskiego wiceprezydenta. Nic więcej nie zdradzili także w tym tygodniu w Niemczech ani sekretarz obrony James Mattis, ani sekretarz stanu Rex Tillerson. Oficjalnie mówi się, że najpierw woleli posłuchać innych. Nieoficjalnie sprawa jest jasna: obaj wiedzą doskonale jakie stanowisko sami zajmują, nie wiedzą jednak, jak będzie wyglądać polityka zagraniczna ich szefa, prezydenta Donalda Trumpa. Krótko mówiąc - niewiele wiedzą.
Pole działania przeciwko bezsilności
Właśnie dlatego po zakończeniu Monachijskiej Konferencji Bezpieczeństwa przyszedł czas na podjęcie decyzji. Nie tylko, i wcale nie przede wszystkim, dla prezydenta USA, tylko dla Europejczyków, którzy muszą odpowiedzieć sobie na pytanie, jak ma wyglądać ich świat i co chcą uczynić, żeby był taki, jakiego pragną. Czy tak jak USA chcą zapewnić sobie bezpieczeństwo stawiając przede wszystkim na siłę wojskową, czy też chcą nadal kroczyć europejską drogą, nastawioną na współpracę zamiast odgradzania się od innych, wzmacnianie struktur multilateralnych i usprawnianie różnych instytucji, zamiast głoszenia, że są "przestarzałe", zapobieganie konfliktom, zamiast szukania ich rozwiązania na płaszczyźnie militarnej.
Wszystko to oznacza postawienie Unii Europejskiej w obliczu pilnych zadań, od których nie może się odżegnywać, nawet jeśli w tej chwili wygląda ona na niezdecydowaną i rozchwianą. Ale znalezienie właściwego rozwiązania tych spraw leży w gestii UE. Przejęcie inicjatywy w swoje ręce może jej wyjść tylko na dobre. Stworzenie poszerzonego pola działania jest skutecznym lekarstwem na poczucie bezsilności. Ponadto nie można liczyć na Wielkiego Brata zza oceanu, który przejmie na siebie i sam rozwiąże wszystkie problemy UE. Ani dziś, ani - zapewne - także jutro.
Dagmar Engel / Andrzej Pawlak