1. Przejdź do treści
  2. Przejdź do głównego menu
  3. Przejdź do dalszych stron DW

Komentarz: kolejne zwycięstwo Merkel

Wagener Volker Kommentarbild App
Volker Wagener
15 maja 2017

Taki wynik wyborów w Nadrenii Północnej-Westfalii zapowiadał się od dawna. Przesądziły o nim nie tyle tematy niemieckie, co nastroje na świecie. KOMENTARZ

https://p.dw.com/p/2cxch
Armin Laschet, top candidate of the Christian Democratic Union (CDU) reacts on first exit polls after the regional state elections of North Rhine-Westphalia, in Düsseldorf
Zdjęcie: Reuters/K. Pfaffenbach

To nie było trzęsienie ziemi, ale pewien trend, który zapowiadał zmiany. CDU wygrywa, a SPD musi się pogodzić ze stratami – i to jakimi! A FDP świętuje. Tak naprawdę to oczekiwano tylko nieznacznego sukcesu AfD. A także tego, że Zieloni w swoim najważniejszym kraju związkowym staną się politycznym karłem. To nikogo nie zaskoczyło. Patrząc na całość, wychodzi na to, że wola wyborców w zachodniej części Niemiec jest wyrazem konsolidacji społeczeństwa wokół spokojnego centrum. 

Fakty nie pozostawiają wątpliwości: CDU po raz drugi w ostatnim 50-leciu wygrywa w Nadrenii Północnej-Westfalii. I to z Arminem Laschetem, mało porywającym kandydatem, którego cecha charakteru, czyli to, że jest miłym facetem, najbardziej przemawiała na jego korzyść w słabej kampanii wyborczej.

Ale: Ten słaby Armin dopiął swego i najpóźniej dzień po wyborach pojawi się pytanie: Jak mu się to udało? Odpowiedź na to pytanie jest złożona, a mimo to spójna. Nieprzypadkowo wybory w Nadrenii Północnej-Westfalii uchodzą za test przed wyborami na szczeblu ogólnokrajowym. Tym bardziej, że wybory do Bundestagu odbędą się za cztery i pół miesiąca. Zwycięstwo nad Renem i Ruhrą jest w dużym stopniu zwycięstwem Angeli Merkel. Naiwniakiem ten, kto tego nie dostrzega.

Zainfekowani globalnymi problemami

Nastroje w Nadrenii Północnej-Westfalii zaczęły się zmieniać przed kilkoma tygodniami. Zazwyczaj podejmowane tam jako priorytetowe kwestie takie jak nieodbyte lekcje w szkołach, wysoki poziom przestępczości i niski poziom wykrywalności, korki na niemieckich autostradach – to wszystko nie odgrywało żadnej roli w kampanii wyborczej – tematy te stały się drugorzędne.

Na wynik wyborów w tym landzie wpływały nastroje panujące na świecie. Wyborcy byli pod wrażeniem złego stanu UE, który pogarsza się jeszcze bardziej na skutek wirusa, jakim jest Brexit, czy skrajnie prawicowych populistów w Polsce, na Węgrzech, w Austrii i we Francji oraz Donalda Trumpa, który rozbawia świat jako polityczny clown, ale przeważnie go przeraża.  Nigdy przedtem wybory regionalne nie były tak zainfekowane globalnymi fenomenami, które wywołują strach.

Wagener Volker Kommentarbild App
Volker Wagener, komentator DW

Wynik wyborów w Nadrenii Północnej-Westfalii jest odpowiedzią na otaczające nas ruchy populistyczne. Wyborcy dają się znów mobilizować po wielu ospałych latach. I korzystają na tym nie ugrupowania na politycznych obrzeżach, lecz znów społeczne centrum. SPD było wczoraj wieczorem największą ofiarą tego trendu. Nie dlatego, że nie usytuowało się dostatecznie w centrum. Nie. Dlatego, że w mniemaniu wyborców stało się drugą instancją godną zaufania po unii partii chadeckich Angeli Merkel.

To jest tym bardziej godne uwagi, ponieważ SPD zostało obnażone przez CDU na tzw. własnych salonach. To pozwala na prognozowanie na wrzesień. Martin Schulz, który szybko i niespodziewanie przerwał letarg socjaldemokratów i po mianowaniu go na kandydata SD na kanclerza zbudował prawdziwy kult własnej osoby, przed główną batalią o Berlin jest na razie w kropce. I także w tym ujawnia się dawna siła Merkel: nie robić nic, albo niewiele, zachować spokój, niech inni popełniają błędy. Trzy regionalne wybory w tym roku, trzy zwycięstwa CDU, w tym dwa w krajach związkowych, gdzie chadecy byli w opozycji. SPD jest znów tam, gdzie od lat się znajduje, czyli w punkcie krytycznym.

Bez wielkiego strachu przed AfD

Na uwagę zasługuje wejście do landtagu Północnej Nadrenii-Westfalii skrajnie prawicowej Alternatywy dla Niemiec (AfD). Przez wiele miesięcy zastanawialiśmy się, jak wysoki dwucyfrowy wynik osiągną prawicowi populiści z AfD w tym znaczącym kraju związkowym, czyli w jakim stopniu zdestabilizują oni tam krajobraz polityczny. A ci pojawili się tak po prostu bez rozgłosu i przekroczyli próg wyborczy. Mają już w całym kraju pewne znaczenie, ale nie na tyle, żeby się ich się przesadnie obawiać.

To, że Zieloni stracili na blasku, jest trudne do wyjaśnienia jedynie brakiem pewnych tematów w ich kampanii wyborczej. Partia, która latem 2015 konserwatywnej kanclerz Niemiec i jej polityce migracyjnej skandowała "da capo, da capo", w końcu płaci frycowe za to, że polityczni konkurenci zbierają laury za to, co chciałaby ona najchętniej sama robić: wpuszczać uchodźców, być człowiekiem. Po prostu: Merkel przejmuje od innych partii to, co straciła na skutek krytyki z szeregów własnej CDU.

Wielki jamajski projekt

Zieloni mogliby jeszcze wyjść na prostą. CDU i FDP nie mają jeszcze większości. Z Zielonymi obie partie mogłyby stworzyć kolorową, jamajską koalicję. To mógłby być duży projekt polityczny. W zachodnich Niemczech zawsze chętnie eksperymentowało się politycznie. Dlaczego nie teraz? Czas najwyższy, żeby wypróbować coś nowego. 

Zieloni już wprawdzie zapowiedzieli, że są przeciwni jamajskiemu blokowi partii. Jednak na poziomie krajowym taki sojusz trzech partii może być nieunikniony w czasach, kiedy do parlamentu wchodzi sześć partii, a nie cztery.

Volker Wagener / Barbara Cöllen