UE chce pomóc pracownikom platform cyfrowych
13 grudnia 2023Sebastian Galassi, 26-letni student i dostawca Glovo, zginął w ubiegłym roku we Florencji podczas dostarczania klientowi zamówienia. Jego skuter zderzył się z przejeżdżającym samochodem. Dzień później Sebastian otrzymał od Glovo maila z informacją, że został zwolniony za niewywiązanie się ze swoich obowiązków. „Celem Glovo jest zapewnienie optymalnego doświadczenia swoim kurierom, partnerom i klientom. Aby utrzymać zdrową i uczciwą platformę, czasami konieczne jest podjęcie działań, gdy jeden z tych użytkowników zachowuje się niewłaściwie. Z przykrością informujemy, że Twoje konto zostało dezaktywowane z powodu nieprzestrzegania regulaminu” – napisano w wiadomości. Jak potem tłumaczyła firma, była to automatyczna wiadomość, jaką otrzymują kurierzy, jeśli nie wywiążą się z obowiązku dostarczenia zamówienia. Rodzina Sebastiana poinformowała media. Rzecznik Glovo przepraszał i tłumaczył, że wiadomość została wysłana błędnie; firma zobowiązała się do pokrycia części kosztów pogrzebu. – Przeprosiny nie wystarczą. Problem jest poważniejszy. Jeśli algorytm wysyła informację o zwolnieniu chłopca, który zginął tragicznie kilka godzin wcześnie, to coś jest nie tak z tym nieludzkim systemem – skomentował wtedy w wywiadzie dla dziennika La Repubblica burmistrz Florencji Dario Nardella.
Obowiązki jak na etacie, przywilejów brak
Ale problem z systemem zauważyli także unijni prawodawcy. Niejasny status pracowników platform internetowych, w tym świadczących usługi przewozowe, jak Uber czy Bolt, dostawców żywności, jak Uber Eats, Deliveroo czy Glovo właśnie, a także platform świadczących usługi tłumaczeń czy konsultacyjne, obnażyła przede wszystkim pandemia, kiedy to większość tych osób została bez pracy, ale także bez prawa do zasiłku dla osób bezrobotnych, prawa do zwolnienia chorobowego czy bez ubezpieczenia zdrowotnego. Co prawda w czasie lockdownów platformy zapewniały, że nie zostawią pracowników bez wsparcia, jednocześnie tłumaczyły jednak, że osoby z nimi współpracujące to kontraktorzy, posiadający własną działalność gospodarczą, więc to normalne, że przywileje etatowców im się nie należą. Ale pracownicy platform przyznawali, że wymaga się od nich tyle samo, ile od pracowników na etacie. – Co miesiąc podpisywałam umowę zlecenie na 40 godzin w miesiącu. To tyle, ile pracuje się na etacie. Firma nie odprowadzała za mnie żadnych składek, ZUS płaciłam sama. Jako że pracowałam przez pośrednika, musiałam płacić mu za „wynajem” auta, za podłączenie do aplikacji i procent z dochodów. W takiej sytuacji człowiek nie może sobie pozwolić na chorobowe, idzie pracować i z gorączką, bo jeśli nie pracuje to nie zarabia – mówi DW Lena, Ukrainka, która w Trójmieście „jeździła na Uberze”. Zdradza, że większość obcokrajowców pracuje dla pośredników, którzy z kolei pracują z platformą. Wielu pada ofiarą oszustwa. – Mam kolegę Gruzina. Okazało się, że pośrednik, dla którego pracował pobierał od niego składki z wypłaty, ale ich nie odprowadzał. On nie mógł tego sprawdzić, nie miał dostępu do profilu zaufanego, nie mógł wejść do tego portalu. Teraz dowiedział się, że nigdy nie był zatrudniony, a pracodawca nigdy nie płacił za niego składek. Ludzie się oszukują na tych aplikacjach. – opowiada Lena. UE chce to zmienić.
Prawo do przeskoczenia na etat
W środę (13.12.23) rano Parlament Europejski i Rada zawarły porozumienie w sprawie przepisów o prawach pracowników platform. Mają one uregulować status pracowniczy tych osób oraz wprowadzić regulacje dotyczące wykorzystywania algorytmów do regulowania ich pracy. Nowe przepisy mają pomóc tym osobom, które zostały błędnie zaklasyfikowane przez platformę jako samozatrudnione, uzyskać dostęp do praw pracowniczych gwarantowanych prawem UE. – Przede wszystkim przeniesiemy ciężar dowodowy z pracownika na pracodawcę i to on będzie musiał udowodnić status zatrudnianego przez siebie pracownika – mówiła podczas środowej konferencji prasowej w Strasburgu włoska europosłanka Elisabetta Gualmini (S&D). Zgodnie z nową dyrektywą pracownik mógłby zostać przeklasyfikowany z pracownika kontraktowego na pracownika etatowego. Pracownicy mogliby zostać prawnie uznani za pełnoprawnych pracowników platformy cyfrowej, a nie osoby samozatrudnione, jeśli ich relacja z platformą spełniałaby co najmniej dwa z pięciu wskaźników określonych w dyrektywie. Mowa tu o takich wskaźnikach, jak górne widełki zarobków, kontrolowanie wyników pracy zatrudnionych (także cyfrowo np. przez algorytmy), kontrola podziału lub przydziału zleceń, obowiązek pracy w pełnym wymiarze godzin, brak możliwości swobodnego organizowania pracy i obowiązek przestrzegania wytycznych dotyczących wyglądu lub zachowania pracowników. – Nie powinno być tak, żeby pracodawca wymagał od osób pracujących na „śmieciówkach” tego samego, czego wymaga się od pełnoprawnych pracowników – mówią eksperci. Decyzję ws. statusu pracownika podejmowałby sąd lub – w zależności od państwa członkowskiego – odpowiedni urząd. Co ciekawe, jeśli status jednego pracownika platformy zostanie zmieniony, sąd lub urząd będzie miał obowiązek sprawdzić warunki zatrudnienia pozostałych osób pracujących dla danej firmy i możliwość rozszerzenia swojej decyzji także na nich. Takie same regulacje dotyczyć będą pracowników zatrudnionych przez pośredników. Takich jak Lena.
Bez pośmiertnych wypowiedzeń „To musi nadzorować człowiek”
Przepisy ograniczą też stosowanie algorytmów, tak żeby nie dochodziło już do sytuacji, że pracownik otrzyma wypowiedzenie tuż po swojej śmierci. Unijni prawodawcy chcą, żeby zautomatyzowane systemy wykorzystywane przez platformy podlegały kontroli człowieka, zwłaszcza w przypadku decyzji o zerwaniu umowy. Dzisiaj jest tak, że często to algorytmy decydują o tym czy dany pracownik otrzyma zlecenie czy też nie. – Kierowca otrzymuje zlecenie na podstawie ocen i komentarzy jakie otrzymuje. Algorytm analizuje też, ile dany kierowca odrzucił zleceń, a ile przyjął i to ma wpływ na jego ocenę. A im lepsze oceny, tym więcej zleceń. Nie mamy na to wpływu – opowiada Lena. Nowe regulacje mają zapewnić, że pracownicy będą informowani, na jakiej zasadzie jest im przydzielana praca i jak jest ona monitorowana. Aplikacja nie będzie mogła mieć dostępu do prywatnych danych pracowników, np. do ich prywatnych rozmów i wiadomości, nie będzie mogła też gromadzić informacji odnośnie ich pochodzenia etnicznego, wyznania, poglądów politycznych czy stanu zdrowia, zakazane zostanie profilowanie pracowników np. w celu przewidywania czy mogą oni dołączyć do związków zawodowych i zapisywanie ich danych biometrycznych do celów innych niż weryfikacja tożsamości pracownika (np. niektóre aplikacje otwierane są odciskiem palca czy za pośrednictwem rozpoznawania twarzy).
Żeby przepisy mogły wejść w życie muszą zostać formalnie przyjęte przez Radę i PE, co w obliczu dzisiejszego porozumienia powinno być już jedynie formalnością. Decyzję instytucji z zadowoleniem przyjęła również Komisja Europejska. – To drugie tak przełomowe w skali świata przepisy UE. Pierwsze dotyczą sztucznej inteligencji – mówił w środę współsprawozdawca tematu, rumuński europoseł Dragos Pislaru (Renew)
Lubisz nasze artykuły? Zostań naszym fanem na facebooku! >>
Obecnie dla platform cyfrowych pracuje 5,5 mln Europejczyków, to tyle ile liczy populacja Słowacji, a więcej niż ludność Irlandii czy Chorwacji. Na całym świecie może to być nawet 28-30 mln. Dochody platform, które w 2020 r. wyniosły 14 mld euro, w 2025 r. mają wzrosnąć do 43 mld euro.