Jak jest z tymi szeroko otwartymi ramionami Niemiec?
24 lipca 2015Niemcy mogłyby przyjąć jeszcze więcej uchodźców - tego zdania jest 31 proc. badanych w sondażu renomowanego Instytutu Badania Opinii Publicznej w Allensbach.
Ludzie mogą stracić cierpliwość
- Ludzie jeszcze na stosunkowym luzie podchodzą do wciąż rosnącej liczby imigrantów, którzy przedzierają się do RFN - podkreśla szefowa instytutu w Allensbach Renate Koecher. Mieszkańcy Niemiec są generalnie zadowoleni z dobrej sytuacji gospodarczej w kraju; wskaźnik zadowolenia jest najwyższy od 30 lat.
Ale nastrój i nastawienie mogą się szybko zmienić, kiedy np. sala gimnastyczna w ich mieście zostanie nagle zamknięta dla dzieci i przeznaczona na noclegownię dla migrantów, ostrzega Renate Koecher.
Na początku lat 90., kiedy liczba napływających do RFN imigrantów także szybko rosła, politycy nie mieli żadnych środków zaradczych i doszło do eskalacji złych nastrojów. W latach 1990-1993 policja odnotowała w Niemczech 26 zabójstw na tle rasistowskim.
Imigracja dobra dla struktury demograficznej
W najnowszym badaniu sondażowni z Allensbach wzięli udział przedstawiciele elit politycznych i ekonomicznych, którzy - jak się okazuje - są dużo przychylniej nastawieni do nowej fali imigrantów niż przeciętny Niemiec. 78 proc. ankietowanych twierdziło, że może sobie wyobrazić jeszcze większy napływ obcokrajowców; dla porównania wśród przeciętych ludzi tego zdania jest 31 proc.
Instytut tłumaczy tę rozbieżność faktem, że decydenci biorą pod uwagę przede wszystkim wpływ przybyszów na rynek pracy i demograficzne problemy RFN ze starzejącym się społeczeństwem.
Szefowa instytutu w Allensbach ostrzega przed ewentualnymi następstwami takiego nastawienia, jeżeli Niemcy nie będą miały "jasnego kursu" w kwestii imigrantów. W starostwach i władzach gmin, czyli tam, gdzie zapadają decyzje o kwaterowaniu imigrantów, "jest pełny alert". Instytut co miesiąc bada nastroje także we władzach najniższego szczebla.
- Oni nawet nie wiedzą, jak mają realizować rozporządzenia władz krajowych, odpowiadających za rozdział uchodźców. A oprócz tego po prostu brak jest miejsc - mówi Koecher.
UE też sobie nie radzi
Generalnie można odnieść wrażenie, że wobec nawału imigrantów wszędzie panuje bezradność. 73 proc. ankietowanych domagało się wyraźnej korekty w polityce wobec uchodźców, szczególnie na poziomie europejskim, bo można odnieść wrażenie, że "UE sobie z tym kompletnie nie radzi", podkreśla Renate Koecher.
Ponad połowa respondentów uważa, że walka z bandami przemytników ludzi nie ma większych szans powodzenia. Odholowywanie łodzi i pontonów z uciekinierami, co robi np. Australia, 77 proc, uważa w Europie za nie do wykonania. Tylko co piąty ankietowany ufa, że Europie uda się w najbliższym czasie zapanować nad falą napływających imigrantów.
Nowe impulsy
W ankiecie instytutu z Allensbach, przeprowadzonej w dniach 22.06-7.07.2015 wzięło udział 500 decydentów. W ubiegłych dwóch tygodniach w Niemczech pojawiły się nowe impulsy w polityce wobec uchodźców. Dyskutuje się m.in. nad tym, by kraje Półwyspu Bałkańskiego uznać za "bezpieczne kraje pochodzenia". Pochodzi stamtąd 40 proc. migrantów ubiegających się w RFN o azyl polityczny, choć tylko 1 proc. z nich ma ku temu rzeczywiste podstawy. Uznanie ich krajów pochodzenia za "bezpieczne" znacznie przyśpieszyłoby procedury azylowe.
W tym kierunku idzie także pomysł premiera rządu Bawarii Horsta Seehofera, który w ubiegły poniedziałek (20.07.2015) zapowiedział, że Bawaria obierze ostrzejszy kurs wobec uciekinierów z Bałkanów. Osoby występujące o azyl, a niemające ku temu wyraźnych podstaw, mają być w przyszłości kwaterowane w nowych, specjalnych ośrodkach w regionach przygranicznych, co pozwoli na szybsze wydalanie ich z RFN. Bawarski chadek jest zdania, że jawnie nadużywają one niemieckiego prawa azylowego.
Kay-Alexander Scholz / Małgorzata Matzke