Iwan Krastew: „Pandemia to rzeczywisty początek XXI wieku”
5 stycznia 2021Deutsche Welle: Mniej więcej rok temu COVID-19 zaczął zmieniać świat. Jak Pana zdaniem pandemia wpłynęła na Europę?
Iwan Krastew: Nasz sposób życia, który mógł się komuś podobać albo nie, uznawany był za zupełnie oczywisty. I nagle zdaliśmy sobie sprawę, jaki był kruchy. Na przykład uznawaliśmy za naturalne, że można swobodnie podróżować. To rozwiało się z dnia na dzień.
Modne stało się porównywanie COVID-19 do wojny. Ale gdy niedawno leciałem do Sofii przez Wiedeń, zdałem sobie sprawę, że pandemia paradoksalnie jest dokładnie przeciwieństwem wojny. W czasie wojny zwłaszcza stacje kolejowe i lotniska są przepełnione, ponieważ ludzie są cały czas w ruchu, podróżując w różnych kierunkach, przed czymś uciekając. W czasie pandemii są to jednak najbardziej opustoszałe miejsca na świecie. Taki stan zamrożenia jest jednym z wielu aspektów, które uległy zmianie. Sądzę, że poczucie odebrania nam normalności w nas pozostanie w nas jeszcze na dłużej.
Z jednej strony wszystko jest zamrożone, z drugiej strony ludzie na całym świecie są teraz połączeni wirtualnie lub cyfrowo.
Absolutnie się z tym zgadzam. Wschodni Europejczycy z mojego pokolenia dużo mówią o wolności i o tym, co ona znaczy. Czasami jest to wręcz fizyczne doznanie. Dla kogoś z mojego pokolenia przekroczenie granicy było jedną z najbardziej fizycznych form wolności, jakiej można było doświadczyć. I nagle trzeba to wszystko pojmować na nowo.
W momencie, gdy ludzie zostali zamknięci w swoich mieszkaniach i domach, zrozumieliśmy wyraźniej niż kiedykolwiek wcześniej, że żyjemy we wspólnym świecie. Nagle wszyscy rozmawiali o tym samym, w każdym języku i wszędzie.
Sieć łącząca ludzi stała się wirtualna, co nagle oznaczało, że było się tak blisko znajomego po drugiej stronie ulicy, jak po drugiej stronie globu. Gdy bowiem nie można wyjść z domu, obydwie osoby są równie daleko. Ponadto nagle zaczęliśmy interesować się rzeczami, które normalnie nas nie obchodziły. Zamknięcie ludzi w domach faktycznie otworzyło niektórym świat, ponieważ teraz rozumieją, jak wiele nas łączy.
Jednocześnie wiele ludzi w Europie jest bardziej podejrzliwych wobec swoich rządów i ograniczeń narzuconych przez pandemię. Czy uważa Pan, że ma to coś wspólnego z rozpowszechnionymi teoriami spiskowymi?
Tak, absolutnie! O wielu takich mitach jest głośno. Tam, gdzie mieszkam, rzeczywiście spotyka się ludzi wierzących we wszelkiego rodzaju teorie spiskowe i podchodzących podejrzliwie do wykształconych kręgów akademickich i rządu. Gdy zaczął się kryzys, wierzyłem, że znacznie wzrośnie zaufanie do ekspertów. Bo przecież jeśli chodzi o własne zdrowie, czy zdrowie bliskich i przyjaciół, ludzie są znacznie bardziej skłonni ufać lekarzom i ekspertom niż, na przykład, polityce zagranicznej.
W krajach takich jak Niemcy większość ludzi w dużej mierze stosuje się do rad ekspertów. Ale w innych krajach - nie tylko w Europie Wschodniej, bo np. także we Francji - widać, że poziom nieufności wobec wszelkiego rodzaju opinii ekspertów jest tak wysoki, że ludzie są gotowi uwierzyć w najbzdurniejsze mity.
Co ciekawe, obecna sytuacja nie przynosi korzyści nacjonalistom i populistom. Jeszcze kilka miesięcy temu wiele osób myślało, że w wyniku kryzysu politycy tacy jak Donald Trump czy Viktor Orban staną się silniejsi. W rzeczywistości jest odwrotnie. Dlaczego?
Powiedziałbym, że populizm nie wynika ze strachu, ale z niepokoju i troski, z takich nieokreślonych obaw. Reakcją ludzi jest poszukiwanie kogoś, kto dzieli ich obawy. Nawet gdy następuje kryzys, taki jak pandemia koronawirusa, ludzie szukają polityków, którzy wezmą na siebie odpowiedzialność i rozwiążą problemy.
Jednak pod tym względem populiści nie mieli nic do zaoferowania. Wielu szefom rządów, którzy kreują się na mocarzy i udają, że kontrolują sytuację, wcale nie po myśli jest ten kryzys, bo do pewnego stopnia takie kryzysy potrzebują liderów, którzy są w stanie współpracować ze społeczeństwem.
Co zatem mogą zrobić europejskie demokracje, aby przekonać swoich obywateli?
Liberalne demokracje powinny pokazać, że priorytetem jest interes ogółu. Ludzie mają oczywiście prawo się z tym nie zgodzić, ale wtedy powinni też być gotowi na poniesienie konsekwencji. Moim zdaniem jest absolutnie w porządku, jeżeli linie lotnicze chcą mieć pewność, że osoby na pokładzie są zaszczepione, ponieważ chroni to innych.
Czy siła demokracji, polegająca na akceptacji sprzeczności, staje się w tej sytuacji ryzykiem?
Istnieje realne ryzyko. I to ryzyko pojawia się na, mam nadzieję, ostatnim etapie kryzysu, czyli przy organizacji szczepień. Mamy tu do czynienia z klasycznym konfliktem, typowym dla wszystkich liberalnych demokracji: wyborem między prawami jednostki a interesem publicznym. Na przykład jako osoba fizyczna mam prawo powiedzieć: nie chcę być zaszczepiony. To mój osobisty wybór z powodów, które mogą być bardzo różne od pobudek innych ludzi. I mam prawo wybrać, jaką szczepionką chcę przyjąć.
Jednocześnie potrzebna jest znaczna liczba zaszczepionych osób, aby nasze społeczeństwo mogło wrócić do normalności. Z mojego punktu widzenia jest to teraz decydującym czynnikiem.
Jak więc mamy rozwiązać konflikt między prawami jednostki a powrotem do normalności, biorąc pod uwagę, że każdy miesiąc trwającego kryzysu oznacza coraz wyższą cenę ekonomiczną? Presja na zadbanie o gospodarkę będzie rosła. Europa nie może sobie pozwolić na wyjście z kryzysu jako ostatnia. Kluczowe znaczenie będą miały różnice społeczno-ekonomiczne.
Jakie wyzwania czekają europejski projekt w 2021 roku i jak możemy im sprostać?
Myślę, że dla Europy jako całości niezwykle ważne jest wyjście z kryzysu w 2021 roku i powrót do pewnego poziomu normalności. W istocie oznacza to odbudowę gospodarki, otwarcie granic i przechodzenie do sytuacji postpandemicznej. Uważam, ze najistotniejsze jest to, jak Unia Europejska będzie się pozycjonować na świecie w 2021 roku. Najważniejsze są relacje ze Stanami Zjednoczonymi i Chinami. Pandemia to rzeczywisty początek XXI wieku.
Rozmawiała Adelheid Feilcke
Chcesz skomentować ten artykuł? Zrób to na Facebooku! >>
* Iwan Krastew - bułgarski politolog, szef Centrum Strategii Liberalnych w Sofii i stały członek Instytutu Nauk o Człowieku (IWM) w Wiedniu.