Francja. Narty pod specjalnym nadzorem
1 grudnia 2020Prezydentowi Francji Emmanuelowi Macronowi chodzi o uchronienie społeczeństwa francuskiego przed „trzecią falą epidemii”, po tym jak druga zaczęła stopniowo opadać. Wielu epidemiologów i lekarzy widzi w tym wynik drakońskich zakazów jakie władze nałożyły i z żelazną konsekwencją egzekwowały, a społeczeństwo francuskie, rozumiejąc wyższość celów nadrzędny, mniej więcej temu się podporządkowało. W nieczynnych tunelach kolejowych w Paryżu organizowano co prawda „dzikie party” na 300-400 osób, ale były to raczej odosobnione przypadki. Emmanuelowi Macronowi przyświeca jednak jeszcze jeden cel.
Szwajcaria, ale nie tylko...
„Jesteśmy w regionie przygranicznym i turystyka w dużej mierze zależy od przyjazdu narciarzy z zagranicy – z Francji i z Niemiec” - mówi dyrektor stacji narciarskiej w szwajcarskim kantonie przylegającym do obydwu kraju. A to właśnie Szwajcaria znalazła się na celowniku prezydenta. „Jeśli mamy do czynienia z państwami, w których stacje sportów zimowych są otwarte, to musimy wprowadzić takie metody kontroli, które zniechęcą Francuzów do wyjazdy za granicę na narty” - powiedział Emmanuel Macron. Więcej światła na drugie znaczenie tego kroku rzucił, francuski sekretarz stanu do spraw turystyki Jean-Baptiste Lemoyene, który w Zgromadzeniu Narodowym dokładnie wyjaśnił „o co chodzi”.
„Nie zostawimy nikogo samemu sobie...”
Te słowa padły z ust wiceministra, który dalej mówił, iż konieczna jest solidarność ze stacjami narciarskimi we Francji, które bardzo cierpią pod względem finansów. To dlatego, że francuskie wyciągi, kolejki i gondole, mają być zamknięte do 20 stycznia 2021, chociaż rząd nieco spuścił z tonu po ostatniej fali protestów w stacjach narciarskich. „Ograniczenia będą dotyczyły tylko narciarstwa zjazdowego. Trasy dla biegaczy na nartach, lodowiska jak i „zimowe ogródki” organizowane dla dzieci przez ESF - „Francuską Szkołę Narciarską”, będą czynne” - stwierdził Jean-Baptiste Lemoyene.
Tym samym w słowach Emmanuela Macrona kryje się drugi wymiar – chęć ochrony interesów francuskich kurortów zimowych przed „ucieczką” rodzimych narciarzy do Gstaad, Verbier czy Saas-Fee, po szwajcarskiej stronie Alp.
Tymczasem motywów zamknięcia wyciągów w okresie świątecznym nie pojmują ludzie związani z „białym przemysłem”. Hotele i restauracje mogą być w Alpach francuskich otwarte, wyciągi – nie, a zatem góry są „zamknięte dla narciarzy” - mówi jeden z operatorów w stacji sportów zimowych w Sabaudii, a jego szwajcarski kolega zadaje retoryczne pytanie mówiąc -”teraz ludzie bardziej niż kiedykolwiek potrzebują świeżego powietrza, ruchu, śniegu, przestrzeni, więc nie rozumiem dlaczego wyciągi stoją, a metro w Paryżu i podmiejskie kolejki kursują bez zakłóceń”.
Boże Narodzenia na śniegu u sąsiadów
W Bawarii, ze słynnym Ga-Pa na czele liczne stacje narciarskie będą zamknięte. Niemcy wywierają presję na Unię Europejską by ta wprowadziła powszechny zakaz ich otwierania do 10 stycznia 2021. Austriacy się buntują i grożą Brukseli, że będą się domagali miliardów odszkodowań, za straty spowodowane „zamknięciem sezonu”. Chociaż wszystko wskazuje, że to z kurortu Ischgl – „zimowej Ibizy” epidemia się przeniosła na całą Europę.
Włosi się wahają. W słynnej Cervinii były takie tłumy, że Rzym zastanawia się nad zamknięciem stacji. „Gdyby zostały one otwarte byłoby to brakiem odpowiedzialności. Dolomity, Lombardia i Valle'd'Aosta są na „czerwonej” liście najbardziej zagrożonych epidemią rejonów Włoch. W Pirenejach, w Andorze, w której sporty zimowe stanowią 30 – 40 % dochodu narodowego przesunięto na później otwarcie tamtejszych stacji narciarskich z pierwotnie planowanego 4 grudnia.
A póki co to na narty można się wybrać do Maroka, w góry Atlas, do Turcji, do Libanu, ale już na Cypr będzie trudniej, bo na Wyspę Afrodyty można się dostać tylko po przedstawieniu odpowiednich zaświadczeń.