Finanse UE: wielkie zadania, małe pieniądze
2 czerwca 2024„Zielony Nowy Ład”, czyli cel, by Unia Europejska i jej 27 państw członkowskich były neutralne dla klimatu do 2050 roku, jest największym projektem urzędującej obecnej Komisji Europejskiej pod przewodnictwem Ursuli von der Leyen. Będzie to wymagało przeznaczenia rocznie do biliona euro (tysiąca miliardów euro) na inwestycje.
Nawet w dobrych czasach jest to ogromne zadanie. Ale czasy nie są dobre. Atak Rosji na Ukrainę pokazał Europejczykom, że muszą wydawać więcej pieniędzy na swoje bezpieczeństwo, a do tego dochodzą jeszcze wąskie gardła w postaci niedoborów w dostawach energii, inflacji, braków wykwalifikowanej siły roboczej i słabej koniunktury.
W przypadku 20 członków strefy euro ze wspólną walutą, pole manewru dla dalszych wydatków jest jeszcze bardziej ograniczone. Obowiązują ich jasne zasady: Dług nie może przekroczyć 60 procent produktu krajowego brutto, a dla deficytu w budżecie państwa obowiązuje górny limit w wysokości 3 procent PKB.
Zreformowane zasady stabilności
Limity te zostały zawieszone podczas pandemii koronawirusa, ale w międzyczasie zostały przywrócone. Krajom, które ich nie przestrzegają, grożą kary.
Reforma z lutego tego roku tego nie zmieniła. Nowością jest to, że przepisy pozwalają teraz krajom unijnym na większą elastyczność. Każdy kraj może negocjować z władzami UE, kiedy i w jaki sposób przywróci porządek w swoich finansach.
Po miesiącach negocjacji reforma zasad stabilności była typowo unijnym, ale mimo to dobrym kompromisem, mówi grecki minister gospodarki i finansów Kostis Hatzidakis. Ostrzega jednak przed związanymi z nią trudnościami.
– To rynki finansowe zmuszają kraje do rozsądku finansowego. Ci, którzy to zignorują, będą musieli nauczyć się tego samego, co my, Grecy, w minionej dekadzie – powiedział podczas majowego Forum Ekonomicznego w Brukseli.
Od 2010 roku Grecja była tak zadłużona, że nie mogła już pożyczać pieniędzy na rynkach finansowych, co skutkowało pakietami pomocowymi z surowymi środkami oszczędnościowymi i utratą jej suwerenności finansowej.
Klimat kontra zadłużenie
Nie wszyscy jednak uważają, że ostrożność w wydawaniu pieniędzy powinna odgrywać obecnie główną rolę.
Tea Jarc z Europejskiej Konfederacji Związków Zawodowych argumentuje, że wydatki na walkę ze zmianami klimatu nie są nieodpowiedzialnymi wydatkami konsumpcyjnymi, tylko niezbędnymi inwestycjami.
– Jeśli nie jesteśmy przygotowani na dokonanie niezbędnych inwestycji, a zamiast tego narzucamy sobie środki oszczędnościowe, to Zielony Nowy Ład nie jest oczywiście żadnym priorytetem – powiedziała w Brukseli.
Podobne dyskusje toczą się w każdym państwie członkowskim UE także w innych kwestiach, od niezbędnych wydatków wojskowych począwszy, przez restrukturyzację systemu opieki zdrowotnej i systemów emerytalnych, na cyfryzacji gospodarki skończywszy. Co zatem należy czynić?
Brak jednolitego rynku kapitałowego
Jednym ze sposobów na zmniejszenie obciążenia sektora publicznego jest zwiększenie inwestycji w sektorze prywatnym. Ale i tutaj Europejczycy zdają sobie sprawę, że utracili kontakt z liderami.
Pod względem liczby ludności (450 mln) i wartości produkcji gospodarczej (17 bln euro rocznie), UE jest gigantem. Ale jeśli chodzi o mobilizację kapitału prywatnego, jest tylko karłem.
– To naprawdę wstyd, że wciąż nie mamy w Europie w pełni rozwiniętego wspólnego rynku kapitałowego – narzeka polska ekonomistka i eurodeputowana Danuta Huebner. – Amerykański rynek kapitałowy jest dwa razy większy. Nasz jest rozdrobniony i brakuje mu płynności.
Głównym tego powodem jest to, że każdy kraj UE ustanawia własne zasady, od oszczędności po opodatkowanie. – W publicznych dyskusjach nie znajdziemy ani jednego europejskiego polityka, który byłby przeciwny jednolitemu europejskiemu rynkowi kapitałowemu – mówi z własnego doświadczenia unijny komisarz ds. gospodarki Paolo Gentiloni.
– Ale gdy spotykają się unijni ministrowie finansów, nawet najmniejsze kroki w tym kierunku są niezwykle trudne do przeprowadzenia. Dlatego, że każdy kraj UE chce trzymać się własnych tradycji i zasad, własnego nadzoru nad rynkiem kapitałowym i własnych narzędzi oszczędnościowych – wyjaśnia.
Wspólny dług?
Innym źródłem pieniędzy mogłyby być wspólne pożyczki zaciągane przez kraje członkowskie UE. Po raz pierwszy wypróbowano je podczas pandemii koronawirusa w celu sfinansowania części dużego pakietu bodźców gospodarczych.
Teraz coraz głośniej wzywa się UE do zaciągania długu, w tym także od komisarza ds. gospodarki. Zmieniła się tylko nazwa: nie mówi się już o euroobligacjach, ale o „wspólnych narzędziach do realizacji wspólnych celów”.
– Pięć lat temu nie można było nawet o tym dyskutować; w UE uważano to za szalony pomysł – mówi Paolo Gentiloni. – Teraz jest to możliwe i najwyższy czas, abyśmy wykorzystali wspólne narzędzia do wspólnych celów inwestycyjnych – dodaje.
Jednak niektóre kraje UE, w tym Niemcy, Holandia i Finlandia, zdecydowanie sprzeciwiają się takim żądaniom. Obawiają się, że ich wiarygodność kredytowa może ucierpieć, jeśli zadłużą się w UE.
Podatek majątkowy
Julia Cagé, profesor ekonomii w renomowanym Instytucie Nauk Politycznych w Paryżu, radzi zatem, aby szukając źródeł finansowania nie zapominać o tych, którzy mają dużo więcej pieniędzy od innych: o bogatych i superbogatych w Europie.
Jej propozycja to podatek od wielkich fortun nakładany bezpośrednio przez UE. Utrudniłoby to krezusom jego uniknięcie. – Musimy to zrobić na szczeblu europejskim, ponieważ nie będzie wielu ludzi, którzy naprawdę chcieliby opuścić UE z tego powodu – powiedziała Julia Cagé w rozmowie z DW.
– Oczywiście wielu bogatych ludzi wolałoby nie płacić tego podatku. Ale gdyby oznaczało to utratę obywatelstwa UE, sytuacja z pewnością byłaby inna – stwierdziła. Potrzebne są zatem sankcje, kontrole i sprawna administracja finansowa. – Powinniśmy naprawdę podejść do tego poważnie – dodała.
Progresywny podatek od emisji CO2
Zamożni ludzie powinni również w większym stopniu uczestniczyć w kosztach walki ze zmianami klimatu. – Wiele badań, w tym te przeprowadzone przez World Inequality Lab, wykazało, że bogaci dużo bardziej obciążają środowisko niż biedni – mówi Julia Cagé. Coraz większe samochody, domy, jachty i samoloty prowadzą do znacznie wyższych emisji CO2.
Podatek środowiskowy, który zwiększa się wraz ze wzrostem śladu węglowego, pozwoliłby bogatym na bardziej odpowiedni udział w finansowaniu transformacji energetycznej; analogicznie do progresywnego podatku dochodowego, w którym stawki podatkowe rosną wraz z dochodem, jak twierdzi Julia Cagé.
Byłby to krok w kierunku większej sprawiedliwości w zakresie kosztów klimatycznych. Zdaniem francuskiej profesor byłby to sygnał dla mniej uprzywilejowanych, że walka ze zmianami klimatu nie jest tylko projektem miejskich elit, jak często się uważa. Skutkuje to wzrostem wpływów populistów, często prawicowych.
Artykuł ukazał się pierwotnie nad stronach Redakcji Niemieckiej DW.
Chcesz komentować nasze artykuły? Dołącz do nas na Facebooku! >>