"face cm": niemiecka inicjatywa stawia czoło cyberprzemocy
18 maja 2013Obelgi i ironiczne komentarze w sieci nie skończyły się nawet po kilkakrotnej zmianie szkoły przez Amandę Todd. Zanim uczennica z Kanady odebrała sobie życie, wstawiła do sieci wideo. Pokazuje przed kamerą 74 zapisane kartki papieru: jedna po drugiej przedstawia historię jej zwątpienia.
W kwietniu po próbie popełnienia samobójstwa zmarła inna kanadyjska uczennica. Nie mogła znieść kursujących w Internecie zdjęć dokonanego na niej gwałtu i poniżających komentarzy.
Cyberprzemoc w niemieckich szkołach
Dla uświadomienia społeczeństwu wagi problemu, niemiecka psycholog socjalna Catarina Katzer opublikowała z organizacją „Sojusz przeciwko cyberprzemocy" - "face cm” (Bündnis gegen Cybermobbing) pracę badawczą, która unaocznia rozmiar zjawiska w niemieckich szkołach.
Według reprezentatywnej ankiety, 17 procent uczniów przyznaje, że już raz stało się ofiarą obelg i zniesławień w sieci. W co trzeciej szkole w Niemczech przynajmniej raz w tygodniu ujawnia się przypadek cyberprzemocy.
Pokrzywdzone są przeważnie nastolatki w wieku od 14 do 16 lat, chociaż z cyberprzemocą coraz częściej konfrontowani są również uczniowie i uczennice szkół podstawowych.
Na policję raczej nie można liczyć
Przedstawiciele „face cm” żądają lepszego poradnictwa w tym zakresie. – W niektórych krajach europejskich, na przykład w Wielkiej Brytanii, już stosunkowo wcześnie wprowadzono do szkół przedmiot „Nauka o mediach”, który jest jakby powiązaniem prewencji przemocy z wychowaniem medialnym – wyjaśnia Catarina Katzer. Uważa ona za konieczne powołanie specjalnej placówki, do której mogliby się zgłaszać pokrzywdzeni.
Policja zwykle radziła młodym, żeby „tego internetu nie brali tak poważnie”.
Portale społecznościowe na cenzurowanym
„Sojusz przeciwko cyberprzemocy” chce też zobligować operatorów stron internetowych do przeciwdziałania mobbingowi w sieci. Szczególnie krytycznie podchodzi też do portali społecznościowych jak Facebook, „ponieważ w 80 procentach to one są miejscem, gdzie pleni się cyberprzemoc".
- Życzyłbym sobie, żeby operatorzy stron byli świadomi swej odpowiedzialności – mówi Uwe Leest. Jest on przewodniczącym zarządu „face cm” i ma córkę, która też należy do ofiar mobbingu w sieci.
Ten, kto chciałby, żeby operatorzy stron usunęli obraźliwe treści z Internetu, musi się uzbroić w cierpliwość. – Od strony administracyjnej reagowanie na każde zażalenie nie jest łatwe – twierdzi Dirk Heckmann, specjalista od prawa internetowego na Uniwersytecie w Pasawie. - Jednak nie trzeba się godzić z brakiem reakcji na przykład ze strony Facebooka. Pierwszym krokiem jest zawsze wysłanie skargi. Jeżeli się stwierdzi, że to niewiele daje, można skorzystać ze środków prawnych, ponieważ, na przykład Facebook, jest już zorientowany, o co chodzi i od tego momentu ponosi odpowiedzialność – uważa Heckmann.
Możliwość roszczeń prawnych wobec operatorów stron internetowych istnieje zasadniczo we wszystkich krajach UE.
Nowe regulacje nie są potrzebne
Heckmann jest zdania, że specjalna ustawa o zwalczaniu cyberprzemocy, której domaga się „face cm” a którą wdrożono tymczasem w niektórych stanach USA, nie jest konieczna. – Obraza, oszczerstwa, zniesławienie, stalking mają już w Niemczech znamiona przestępstwa. Istniejące prawo w zupełności wystarcza.
Ważniejsze jest, według Heckmanna, ujawnienie anonimowych sprawców i zachowanie kontroli nad pojawiającymi się co jakiś czas, wątpliwymi stronami internetowymi. Bo już dawno istnieją portale, których celem jest wyłącznie mobbing.
Regina Mennig DW / Iwona D. Metzner
red. odp.: Elżbieta Stasik