Dziecko czy "kariera"?
26 lutego 2007Czy dyskusja ta jest dziełem przypadku? Wiele wskazuje na to, że nie. Dla chrześcijańskiej demokracji – uważającej się za siłę konserwatywną – nadeszły ciężkie czasy. Jak należy postrzegać dziś kobietę? Postulat stworzenia warunków, zezwalających na pogodzenie życia rodzinnego z zawodowym często wprawdzie pojawia się w toku dyskusji, lecz większość członków partii uważa to za sprawę prywatną. Zbyt szeroką ofertę państwa postrzegają oni jako zamach na rzekomo konserwatywną wizję świata, w której z reguły mąż zarabia na rodzinę, a matka zajmuje się dziećmi, i to najlepiej w domu, co najmniej do trzeciego roku życia. Teraz w CDU i CSU rozgorzała dyskusja na temat postulatu zwiększenia liczby miejsc opieki dla najmłodszych, w wieku do 3 lat. Ursula von der Leyen, minister do spraw rodziny i matka siedmiorga dzieci uważa programy rodzinne własnej partii za mijające się z życiem:
…”Mam nadzieję, że jeśli za kilka lat spojrzę wstecz, że jesteśmy dziś w Niemczech świadkami nowego początku, mianowicie, że przestajemy mówić o tym, czego to z dziećmi zrobić się nie da…”
Stanowisko minister popierają naukowcy i świat gospodarki. Niemcy – mówi się - w porównaniu z licznymi sąsiadami w Europie są zacofani w kwestii rodzina-praca. Zwłaszcza w Niemczech zachodnich brakuje ofert z zakresu opieki i oświaty dla najmłodszych – w wieku od roku do trzech lat. 31% rodziców – ustalił Niemiecki Instytut Młodzieży w Monachium - chciałoby miejsc w przedszkolach dla dwulatków, a 60 % – dla trzylatków.
W Niemczech wschodnich natomiast zapotrzebowanie na żłobki jest dużo mniejsze, tu bowiem nadal żywa jest enerdowska tradycja. O ile w zachodnich Niemczech niespełna 17 % dzieci w wieku 2-3 lat ma miejsce w żłobku, to we wschodnich niemal 80 %.
Polityczna lewica uwaza, że więcej żłobków to także wzrost liczby urodzin. Nie prawda – mówi Steffen Flath, minister oświaty w rządzie krajowym w Saksonii….
”- Od lat mamy w Saksonii doskonałą ofertę w zakresie opieki nad dziećmi. Nie przyniosło to wcale wzrostu liczby narodzin; spadła ona podobnie, jak i w innych landach. Wiele kobiet wyemigrowało stąd, mimo tak dobrych warunków opieki nad dziećmi…”
Przeciętna niemiecka rodzina liczy 1,3 dziecka. Tendencja podąża w kierunku rodzin z jedynakiem. We Francji natomiast, gdzie oferta opieki nad dzieckiem jest już tradycyjnie szeroka – współczynnik wynosi ponad dwa. Emocje towarzyszą też dyskusji na temat kobiet, które chcą swe małe dzieci wychowywać w domu, i tych, które chciałby je oddać do żłobka. Przeciwniczki żłobków, opowiadając się za konserwatywnymi wartościami, odbierają słowa minister jako wyraz ich niedoceniania. Ożywają stare określenia, wypełnione nową treścią. Mówi się znowu o „złej macosze”.
To wszystko cieszy SPD, bowiem Ursula von der Leyen – w końcu z CDU – wyraża wizję rodziny bliską socjaldemokratom. Konkretnie natomiast mówi się o tym, ile kosztuje jej realizacja. Eksperci uważają, że trzy miliardy euro rocznie. Pieniądze te miałyby pochodzić po jednej trzeciej z kasy federacji, landów i gmin. Tymczasem opieka nad dziećmi leży wyłącznie w gestii miast i gmin. Nie brak głosów, że w tym roku sezon ogórkowy zaczął się dużo, dużo wcześniej.