Dymisja Matthiasa Platzcka: Era trybunów ludowych dobiega końca
30 lipca 2013„Będzie brakowało Matthiasa Platzcka w niemieckiej polityce” – pisze „Koelner Stadt-Anzeiger” – „Przyzwoity człowiek z wyczuciem i empatią. Teraz także ktoś, kto w politycznym świecie twardzieli wyznaczył nową drogę. Ktoś, kto pokazał, że czasami można, trzeba powiedzieć: Nie mogę dłużej”.
Wychodzące w Halle „Mitteldeutsche Zeitung“ komentuje:
„Matthias Platzeck jest wyjątkowym politykiem. Obok Angeli Merkel jest jedynym, rządzącym politykiem ze wschodnich Niemiec, który począwszy od lat zwrotu politycznego przez cały czas uczestniczył w kształtowaniu zjednoczonego kraju. Inaczej, niż kanclerz Merkel, swoje polityczne korzenie ma w enerdowskiej opozycji. Należał do najlepszych, których mogła oferować innym upadła NRD, i który tak niewiele z niej wyniósł. Z tego właśnie wynikała popularność Platzcka. Był wiarygodną postacią, z którą mogli identyfikować się wszyscy wschodni Niemcy, którzy z podniesioną głową patrzyli w RFN w przyszłość. Będzie go nam brakowało”.
Zdaniem „Frankfurter Rundschau”:
„Politycy to często naöogowcy, nie potrafiący żyć bez narkotyków, jakimi są władza i wpływy, znaczenie i poważanie, sława i godności. Znamy tak niewielu, którzy słuchają głosu swego nadwyrężonego zdrowia, a tak wielu, którzy zachowują się wręcz przeciwnie. (…) Zmieniło się w minionych latach tylko podejście do chorób. Kiedyś były całkowicie przemilczane, bo pojmowano je jako oznakę słabości. Operacja Helmuta Schmidta, podczas której wszczepiono mu rozrusznik serca, była przeprowadzona w wielkiej tajemnicy. (…) Dzisiaj politycy mogą przynajmniej mówić o swoim stanie zdrowia, bez obawy o karierę. Przeciwnie. Przesłanie brzmi: patrzcie, jestem tak silny, że radzę sobie także z poważną chorobą (…) Także pod tym względem Matthias Platzeck jest dobrym przykładem“.
„Die Rheinpfalz” z Ludwigshafen konstatuje:
„Najpóźniej od chwili, kiedy Platzeck po krótkim czasie musiał zrezygnować z przewodniczenia SPD, było jasne, że musi oszczędnie gospodarować swoimi siłami. Problemy zdrowotne przeszkodziły mu, wschodnioniemieckiej nadziei, w osiągnięciu najwyższych pozycji. Nie wykorzystał swoich możliwości. To, że przejął szefostwo zarządu nękanego wpadkami lotniska BER, odpowiadało wprawdzie jego pruskim wyobrażeniom o spełnieniu obowiązku, było jednak jednym ciężarem za dużo. Zarazem zwlekał z dymisją – także dlatego, bo chciał zamknąć swą erę przynajmniej wiążącym terminem otwarcia lotniska. Daremnie”.
Z szacunkiem komentuje też decyzję premiera Brandenburgii rodzimy dziennik „Märkische Allgemeine“ z Poczdamu. Zwraca też jednak uwagę na inny aspekt:
„Fakt, że Platzeck, który raz już musiał zrezygnować ze względów zdrowotnych z ważnej funkcji – przewodniczenia partii SPD – i nie powstrzymało go to przed obecną decyzją, tym bardziej zasługuje na szacunek. To ponowne przyznanie się do słabości świadczy o sile. Swoją niezaprzeczalną czołową pozycję w kraju zwiąkowym (w Brandenburgii – przyp. red.) SPD zawdzięcza tylko i wyłącznie charyzmie dwóch polityków - Manfreda Stolpego i Matthiasa Platzcka. Te dwa szczęśliwe przypadki mogą jednak stać się dla socjaldemokratów w Brandenburgii przekleństwem. Nimbu Stolpego i Platzcka, tych, którzy rozumieją lud i pokonują kryzysy, nie mogły zniszczyć ani fiaska, ani polityczne błędy. Z Platzckiem era trybunów ludowych może się ostatecznie skończyć. Co nie musi być wcale złe”.
Elżbieta Stasik
red. odp.: Małgorzata Matzke