Donos na rzeczywistość
12 lutego 2011Po lekturze raportu o języku polskim* pracujący w Niemczech polonista, Andrzej Grodzki, postanowił złożyć swego rodzaju ’donos’. Aby ułatwić mu to nieobyczajne zadanie poprosiłam mojego rozmówcę o dokończenie kilku zdań:
Warunki do nauki języka polskiego jako języka ojczystego i obcego w Niemczech nie są takie, jakie mogłyby być.
Polak Mały w Niemczech to ktoś, kogo mi brakuje. Większość małych Polaków i Polek czyta Bravo a nie Misia, Popcorn a nie Świerszczyka. Nie wie co to 3 Maja i 11 Listopada, ale świetnie orientuje się w zawiłościach Haloween i Dnia Zakochanych.
Na zachowaniu tożsamości Polaka najbardziej zależy chyba rodzicom i dziadkom, ponieważ młode pokolenie myśli już zupełnie innymi kategoriami.
W ubiegłym roku szkolnym polskiego uczyło się blisko 14 tys. dzieci, co uważam za owoc mrówczej pracy i wielki sukces poszczególnych nauczycielek i nauczycieli, lecz także i za porażkę środowiska polonijnego, które według niektórych statystyk liczy w RFN do 2 milionów ludzi.
Dużo satysfakcji daje mi praca z uczniami i ich rodzicami, którzy nie wstydzą się posyłać swoich pociech na popołudniowe zajęcia z języka polskiego
Nauka języka polskiego otwiera wiele możliwości i niesie ze sobą kilka profitów, o czym nie do końca wiedzą lub chcą wiedzieć rodzice polskojęzycznych dzieci. Nie chodzi tu tylko o ocenę, przepisywaną na niemieckie świadectwo. O wiele ważniejszy jest rozwój ucznia, oparty o dwujęzyczność i zakorzenienie w dwóch kulturach, choć jednej, wspólnej, tradycji.
Frekwencja na moich zajęciach jest wypadkową wielu czynników, na przykład odległości od miejsca nauczania, pory roku, determinacji rodziców czy motywacji uczniów.
Swoje zajęcia staram się prowadzić tak, aby każdy uczeń miał ochotę przyjść na nie znów za tydzień z własnej woli. Czasem mi się to nawet udaje ...
Największym problemem moich uczniów jest chyba to, że nikt nie chce – nie może - nie umie im pokazać, jak wspaniale jest czuć się Polakiem a zarazem nie przestawać uważać się za obywatela RFN.
Wsparcie i pomoc polskich rodziców jest dla mnie czymś, co uskrzydla mnie do dalszej pracy. Niektóre dzieci dostają za mało uwagi i zainteresowania, jeśli chodzi o czytanie bajki przed snem, modlitwę, czy zwykłą krótką rozmowę po polsku. Na szczęście nie wszystkie.
Pielęgnowanie języka ojczystego albo polskiego, jako drugiego ojczystego powinno być zadaniem każdego rodzica o polskich korzeniach.
Moją zawodową ambicją jest zostawić po sobie w swoich uczniach miłe wspomnienia, przywiązanie do polskiej tradycji, kultury i historii oraz brak poczucia straconego czasu.
To, co powoduje moje najgłębsze zawodowe frustracje, to fakt, że tak mała liczba Polaków, mieszkających tutaj, jest zainteresowana nauką polskiego swoich dzieci, że tak mała liczba rodaków chce głośno mówić o swoich korzeniach, że mało komu chce się założyć polski chórek dziecięcy, drużynę harcerską czy klub rowerowy...
Realizacja Traktatu o dobrym sąsiedztwie w punktach dotyczących nauki języka polskiego w Niemczech byłaby skuteczniejsza, gdyby strona polska nie bała się egzekwować przyznanych jej praw i ukazywała brak symetrii w przyznawaniu środków na naukę języka niemieckiego i wspieranie kultury
mniejszości niemieckiej w Polsce w stosunku do wydatków ponoszonych przez naszych niemieckich partnerów.
Gdybym to ja sygnował w/w dokument, postarałbym się go wcześniej dokładnie przeczytać i zastanowić się, co można w nim znaleźć między wierszami i jakie mogą być tego negatywne konsekwencje w przyszłości. Choćby ten fakt, że polityka oświatowa w RFN jest w kompetencji landów, które nie mogą, co prawda, podważać traktatów zawieranych przez rząd federalny, lecz mogą zasłaniać się różnymi „trudnościami obiektywnymi” jak brak środków finansowych czy odpowiednich przepisów w ich wykonywaniu. Jeśli chodzi o oświatę polskojęzyczną w RFN, to zawierając traktat w 1991 roku należało, moim zdaniem, postarać się o perspektywę jego ratyfikacji przez wszystkie rządy landowe lub jednoznaczne gwarancje berlińskiego rządu odnośnie finansowania polonijnej oświaty.
Zeznawał Andrzej Grodzki – absolwent warszawskiej polonistyki. Od ośmiu lat nauczyciel języka polskiego w RFN. Pracuje w Sinzig i w Linz am Rhein. Tata dwóch wspaniałych chłopaków: Marcina (8 lat) i Marka (2 lata). Organizator pikników historycznych oraz tradycyjnie polskich imprez dla dzieci i młodzieży z Bonn i okolicy.
red.: Agnieszka Rycicka
red. odp.:
*Wkrótce minie 20 lat od podpisania polsko-niemieckiego Traktatu o dobrym sąsiedztwie i przyjaznej współpracy. Bilans realizacji traktatowych zapisów ws. nauczania języka polskiego w niemieckich szkołach jest zaskakujący. Więcej w załączonym linku.