Die Welt: Mr. Trump, jest pan zwolniony!
10 października 2016Opiniotwórczy dziennik „Die Welt” pisze: "Dość. Wystarczy. Od soboty niemal co minutę politycy i finansujący Trumpa, odwracają się od niego plecami. To dobry początek. Ameryka jest zbyt ważna dla świata, ażeby paść ofiarą takiego człowieka. Każdy, komu leży na sercu sojusz z Ameryką, wstydzi się, kiedy patrzy na tego kandydata. Ten sojusz wiąże się jednak ze wspólnymi wartościami”, komentuje „Die Welt” i cytuje Donalda Trumpa: „Nie poddam się. Jeszcze nigdy w życiu się nie poddałem”. Gazeta komentuje jego słowa następująco: „To dobrze. Dla każdego człowieka, również dla Donalda Trumpa, kiedyś jest ten pierwszy raz. Tak czy inaczej, czy to ze strony Partii Republikańskiej, sponsorów czy gremium wyborców, może go dopaść zdanie, które wybrał na motto swojego telewizyjnego show: «You're fired! » Mr. Trump, Jest pan zwolniony!“ - pisze „Die Welt”.
„Münchner Merkur“ zauważa, że „w ostatnich tygodniach wielu Republikanów zagryzało wargi na widok tego, co robi Trump. Ze względu na «partyjny rozsądek», ale też z powodu nienawiści do Hillary Clinton czuli, że powinni być lojalni. Jednak w weekend puściły wszystkie «wewnątrzpartyjne zapory». Gazeta podkreśla, że „partia Trumpa już od dawna jest rozdarta pomiędzy klasycznymi konserwatystami, a coraz większą częścią tych, którzy stanowią fundamentalną opozycję do politycznego systemu. Wielu uznało już Trumpa za straconego i koncentrują się na wyborach gubernatorów, wyborach do Senatu i Izby Reprezentantów, które również odbywają się 8 listopada”. Gazeta sugeruje, że „po tym dniu dawna «Grand Old Party» powinna zastanowić się nad tym, jak wyobraża sobie swoją przyszłość”.
Opiniotwórcza „Frankfurter Allgemeine Zeitung“ twierdzi, że „pogardliwa wobec kobiet rozmowa Trumpa wystarczy, żeby zdyskwalifikować go jako kandydata na urząd prezydenta Stanów Zjednoczonych. Dobrze się stało, że garść Republikanów teraz otwarcie to przyznaje. Ale czy rzeczywiście musieli czekać aż do teraz? Nie wystarczy nazwać po imieniu nietaktownych uwag kandydata. Ryan i inni muszą nazwać również tego konsekwencje po imieniu: prezydent Trump byłby niebezpieczny. Nie zmieni tego ani fakt, że miliony lojalnych zwolenników Trumpa wybaczą mu jego wulgarny język ani też to, że najnowsze rewelacje każą jeszcze silniej wątpić w szczerość Clinton”. FAZ zauważa, że „Republikanie narzekając na Obamę, żądają silnego przywództwa. Teraz muszą udowodnić, że przywództwo nie oznacza w demokracji «uganiania się za kimś»".
„Rhein-Neckar-Zeitung“ z Heidelberga podkreśla, że „w Niemczech i innych europejskich krajach taki kandydat już na starcie nie miałby szans. W Stanach Zjednoczonych jest jednak inaczej. Prawdziwym skandalem jest to, że ktoś taki jak Trump, w ogóle otrzymał szansę, by tak daleko zajść. Kariera tego cholerycznego mizantropa nie miała jednak swojego początku tylko w kompletnym niepowodzeniu Republikanów, ale też w kulturze dyskusji całego kraju”.
„Hessisch-Niedersächsische Allgemeine“ z Kassel stawia pytanie: „Czy to powód, by odetchnąć z ulgą? Wiele osób myśli, że obrzydliwe, seksistowskie wypowiedzi złamią Trumpowi kark. Sytuacja jest prawdopodobnie bardziej skomplikowana. Nie tylko dlatego, że jego własna partia, nie wie, jak się go pozbyć. Zaufanie Amerykanów do przedsiębiorcy, który obiecuje im «gwiazdki z nieba», ale sam, jako bogacz, nie płaci podatków, pokazuje, że duża części Amerykanów straciła zaufanie do od dawna zakorzenionych w Waszyngtonie osób” - takie wnioski wyciąga „Hessisch-Niedersächsische Allgemeine“.
opr. Magdalena Gwóźdź