Bundeswehra - atrakcyjna dla skrajnej prawicy
5 maja 2017André E. powiedział swojemu przełożonemu porucznikowi wyraźnie: „Myślę w duchu narodowosocjalistycznym”. Dopiero od kilku dni był w wojsku w jednostce na terenie Turyngii. Nawet jego wygląd zdradzał, że początkujący żołnierz ma skrajnie prawicowe poglądy. Na ciele wytatuował sobie „Krew i Honor”, jako wyraz podziwu dla SS. Ustawa o służbie wojskowej głosi jednak, że żołnierzem zawodowym lub kontraktowym może zostać tylko ten, kto gwarantuje, „że zawsze opowiada się za wolnościowym demokratycznym porządkiem w rozumieniu Ustawy Zasadniczej”.
Wewnętrzny wróg w mundurze
André E. był jeszcze szkolony przez 10 miesięcy, uczył się strzelania z karabinu, rzucania granatem. Było to wprawdzie 17 lat temu, ale André E. nie jest jakimś tam neonazistą. Jest on jednym z oskarżonych w monachijskim procesie skrajnie prawicowego „Narodowego Podziemia Socjalistycznego” (NSU). Grupa ma na sumieniu zamachy bombowe i 10 morderstw. Dlaczego Bundeswehra nie zdołała powstrzymać tego mężczyzny?
Również przypadek Michaela L. ciąży na armii i ministerstwie obrony w świetle nowych skrajnie prawicowych incydentów. Wówczas 35-letni rezerwista służył w 2012 roku jako oficer w afgańskim Kunduzie. Już w 2008 roku poprosił o przyjęcie do NPD – Narodowodemokratycznej Partii Niemiec. Był również członkiem „Wolnego Oporu Kassel”. Urząd ochrony konstytucji w Hesji wyraźnie zakwalifikował tę grupę jako „ugrupowanie neonazistowskie”. Mimo, iż fakty te były znane, Michaelowi L. udało się wyjechać na misję do Afganistanu. Powinien był temu zapobiec wojskowy kontrwywiad (MAD), który prześwietla wszystkich żołnierzy, zanim wyjadą na zagraniczną misję. Dlaczego nie sprawdził Michaela L.?
Długi cień Wehrmachtu
Najnowszy skandal z porucznikiem udającym uchodźcę i planującym zamachy zaalarmował minister obrony Ursulę von der Leyen. Dlatego chce wyjaśnić wszystkie nieprawidłowości.
Wizerunek armii podatnej na prawicowe poglądy Bundeswehra ma już od czasu jej powstania w 1955 roku. Nic dziwnego, pod koniec lat 50. pracowało w jej szeregach jeszcze 300 oficerów Waffen-SS. Ponad 12 tys. oficerów Wehrmachtu było aktywnych w Bundeswehrze i ponad 40 nazistowskich generałów. Od początku brunatna przeszłość ciążyła na armii i odpowiednio ambiwalentny był stosunek do nowej koncepcji „obywatela w mundurze”. Za czasów ministra obrony Franza-Josefa Straußa (1956-1962) koszary były nazwane od nazwisk przywódców hitlerowskich. Ci, którzy 20 lipca 1944 stawili Hitlerowi opór, uchodzili za „zdrajców”. Kwestia zbrodniarzy wojennych była w dużej mierze tabu.
Jeszcze w latach 60. „sumienne wykonywanie obowiązków” uchodziło za najwyższą z żołnierskich cnót. Na tym tle ówczesny oficer ds. edukacji w armii, generał Heinz Karst, zdołał jeszcze ogłosić, że wolność i demokracja nie są „ostatnimi wartościami”. Do tego pasowała rosnąca krytyka zbyt „przesadnej kontroli parlamentarnej” młodej jeszcze armii. Uczelnie Bundeswehry miały pomóc w poskromieniu wciąż jeszcze żywego ducha starych czasów. Ale pierwsze pokolenie młodych oficerów odrzuciło reformy i polemizowało z polityką odprężenia kanclerza Willy'ego Brandta.
Zbyt łagodnie z prawicowymi ekstremistami
Jednak Bundeswehra wydahe się być wciąż atrakcyjnym miejscem dla prawicowych ekstremistów. W większości przypadków chodzi o tzw. wykroczenia propagandowe, jakim jest użycie „Sieg Heil” czy swastyki. Według kontrwywiadu MAD skrajnie prawicowe poglądy przejawiają przede wszystkim żołnierze między 18. a 25. rokiem życia. Przyciąga ich szczególnie użycie broni oraz struktura przywódcza. Żołnierze, którzy przez skrajnie prawicowe poglądy zwrócili na siebie uwagę, nie mogą tak po prostu zostać wyrzuceni. Sądy muszą potwierdzić ich skrajnie prawicowe poglądy.
Wskazówek nie brakuje – chociażby ze strony pełnomocnika ds. obrony – ale wiele z nich pojawia się późno i przypadkowo. Już fiasko MAD w związku z morderstwami NSU sugeruje, że nieprawidłowości są w oddziale zauważane, ale nie pociągają za sobą odpowiedniej reakcji. Akta MAD dot. rzekomego terrorysty NSU Uwe Mundlosa nie zostały ujawnione.
Brunatna siatka w wojsku?
Suma ostatnich „odkryć” zmusiła minister obrony Ursulę von der Leyen do odwołania wizyty w USA. Nietypowa reakcja wskazująca jednak na powagę sytuacji. Nie wyklucza się, że w armii może istnieć brunatka siatka.
Znawcy Bundeswehry winą za bliskie związki niektórych żołnierzy z neonazistowską ideologią obarczają zniesienie obowiązkowej służby wojskowej. Bundeswehrze brakuje teraz „zwykłych obywateli” – krytykuje Michael Wolffsohn, były historyk Wyższej Szkoły Bundeswehry w Monachium. Teraz do wojska udają się ekstremiści, przyciągani darmowym szkoleniem z broni.
Obowiązkowa służba wojskowa została zniesiona w 2011 przez rząd Angeli Merkel. – Pobór gwarantował, że w oddziale reprezentowany był przekrój społeczeństwa. To pasowało do formuły „obywatela w mundurze”. Szwecja podjęła podobny kurs, ale po siedmiu latach armii zawodowej wróciła do obowiązkowej służby wojskowej.
Volker Wagener/ Katarzyna Domagała