Bilans 49. Konferencji Bezpieczeństwa. "Nie wróży to dobrze Europie"
4 lutego 2013Dobra wiadomość to zasygnalizowana wola zniesienia ceł między USA a Europą. W kwestii bezpieczeństwa problemów jednak przybywa. Jednym z największych są coraz niższe wydatki państw UE na obronność. Zwłaszcza, że Waszyngton zapowiada ograniczenie zaangażowania w konflikty zbrojne na świecie. Sekretarz generalny NATO, Anders Fogh Rasmussen, przestrzegł przed dalszymi oszczędnościami w Europie; wydatki na obronność spadły w ciągu ostatnich dwóch dekad o 15 procent. Poza tym UE nie potrafiła do tej pory wypracować wspólnej polityki bezpieczeństwa, a ostatnia interwencja francuska w Mali pokazała, że kwestie bezpieczeństwo pozostają w gestii państw narodowych.
Szef niemieckiego resortu obrony Thomas de Maizière (CDU) powiedział podczas wystąpienia w Monachium, że europejska armia i wspólna polityka bezpieczeństwa nie mają jeszcze nawet kształtu wspólnej wizji. Były minister spraw zagranicznych Frank-Walter Steinmeier (SPD) uważa, że nie wróży to dobrze Europie. – De Maziere nie powiedział ani słowa o wspólnych akcjach i planach w ramach Trójkąta Weimarskiego między Francją, Niemcami i Polską. Mam wrażenie, że teraz będzie to jeszcze trudniejsze – stwierdził polityk SPD w wywiadzie dla Sekcji Polskiej DW.
Europa potrzebuje Ameryki
Zdaniem Steinmeiera problemy ze współpracą w Trójkącie Weimarskim i w UE nie wynikają z kosztów, lecz są efektem rezygnacji po ostatnich latach, kiedy pomimo prób w tej dziedzinie Europa nie zrobiła postępów. – Nawet ostatni przykład Mali pokazuje, że Francja nie miała wrażenia, iż na płaszczyźnie europejskiej będą możliwe szybkie decyzje. Znajdujemy się w sytuacji, w której istnieje groźba powrotu do narodowych decyzji i odpowiedzialności. To nie jest dobry rozwój, bo Europa potrzebuje więcej wspólnoty nie tylko w kwestiach gospodarczych, ale i polityki zagranicznej i bezpieczeństwa – podkreślił Frank-Walter Steinmeier.
Także były amasador RP w RFN i USA Janusz Reiter ocenił negatywnie perspektywę rozwiązań na szczeblu narodowym. Przypomniał, że obecność Stanów Zjednoczonych w Europie była w przeszłości i nadal pozostaje gwarantem bezpieczeństwa na starym kontynencie.
- Europejczycy nie są na to przygotowani, by sami przejąć odpowiedzialność za własną obronę. Oznaczałoby to zwiększenie wydatków na ten cel - podkreśla Reiter. Poza tym „mocne NATO bardzo sprzyja zaufaniu Europejczyków”, dodał. - Gdyby zabrakło Amerykanów, otworzyłoby to drogę do nieufności, która jest niestety głęboka. Widać to obecnie np. podczas dyskusji w sprawie przyszłości euro - ocenił polski dyplomata.
Bez przełomu
Jeżeli chodzi o międzynarodowe konflikty, spotkanie w Monachium nie przyniosło przełomu. W konflikcie atomowym z Iranem można jedynie liczyć na gotowość Teheranu do rozmów, jakie zaproponowali Amerykanie. Każda ze stron stawia jednak już na wstępie swoje warunki.
W kwestii syryjskiej brak postępów. Konflikt ten pochłonął jak dotąd ponad 60 000 ofiar. Niemiecki minister obrony Thomas de Maizière opisał swoją frustrację słowami: „Myślę, że ten gorzki konflikt będzie trwał jeszcze długo, a nasz wpływ na jego wynik jest bardziej ograniczony, niż sobie tego życzymy“.
W Mali Francja zdecydowała się na konkretną interwencję. Niemcy wyślą tam 40 instruktorów, trzy samoloty transportowe i samolot-tankowiec dla francuskich myśliwców.
Polska potrzebuje "establishmentu"
W konferencji w Monachium wzięło udział 400 ekspertów z 90 krajów. Delegacja z Polski była niewielka. Najwyraźniej w ostatniej chwili zdecydował się wziąć w niej udział szef MSZ Radosław Sikorski, który dzień wcześniej gościł w Brukseli. Kancelarię premiera reprezentował Krzysztof Miszczak, dyrektor Departamentu Spraw Zagranicznych.
- U nas nie docenia się tego, że polityka to nie tylko administracyjne decyzje, ale też dyskusje i tworzenie nowych koncepcji - krytykuje Janusz Reiter. - To jest poważny problem, bo pokazuje, że nasze zdolności materialne rosną szybciej, niż polityczne i intelektualne. Jego zdaniem Polska potrzebuje "establishmentu" polityki zagranicznej i bezpieczeństwa. Do Monachium przyjeżdża co roku wielu reprezentantów establishmentu z Niemiec, USA, Wielkiej Brytanii i Rosji. - Czy my też nie powinniśmy mieć takiej grupy w 23 lata po odzyskaniu niepodległości? Tak, ale nie mamy - twierdzi Reiter.
Róża Romaniec, Monachium
red. odp.: Bartosz Dudek