Berlin: Strach przed azylantami
22 sierpnia 2013W poniedziałek (19.08) wprowadzili się pierwsi azylanci, dwa dni później na ulicach Hellersdorfu pojawiły się pierwsze demonstracje. Z jednej strony prawicowe NPD i „Pro Deutschland”, protestujące na rzecz Niemiec bez obcych, z drugiej lewicowcy, protestujący na rzecz obcych i przeciw rasistowskim hasłom prawicowych partii. W środę były od razu dwie demonstracje: „Pro Deutschland” z jednej strony, SPD i partia Lewicy z drugiej. Plus około 300 policjantów. W czwartek ciąg dalszy demonstracji. Mieszkańców raczej nie widać, pojawiają się sporadycznie, zazwyczaj gdzieś na uboczu. Najchętniej nie mieliby nic wspólnego z całą awanturą, najchętniej żyliby tak jak zawsze, bez azylantów. Dlatego od tygodni protestowali przeciw decyzji o otwarciu w dawnej szkole domu dla uchodźców.
Jeszcze biedniejsi
- Dlaczego taki dom otwierany jest w problemowej dzielnicy, takiej jak nasza, a nie gdzieś, gdzie ludziom się lepiej powodzi? – zastanawia się jeden z mieszkańców. – Musimy żyć z zasiłku, bo nie możemy znaleźć pracy, a azylanci dostają pieniądze tak po prostu? Powinni mieszkać tam, gdzie ludzie zarabiają po 5 tys. euro, to by się tak nie rzucali w oczy – dodaje inny. W pobliskiej szkole krążą ponoć ulotki informujące, że dzieci azylantów ulokowane będą w specjalnej klasie, żeby nie miały kontaktu z miejscowymi.
Hellersdorf nie cieszy się dobrą sławą. Mimo zmodernizowanych, docieplonych bloków, mimo szerokich ulic, zieleni, pozostał socjalnym ogniskiem zapalnym. Gros mieszkańców żyje z zasiłku, jeszcze kilka lat temu stosunkowo niskie czynsze przyciągnęły migrantów ze wschodu Europy, z Rosji, Ukrainy, także z Polski. Mieszkają tam też neonaziści, a prawicowy narybek próbują skaptować „proniemieckie” partie, takie jak NPD czy jej odłam: „Ruch obywatelski na rzecz Niemiec” – „Pro Deutschland” aktywny w Nadrenii Północnej-Westfalii i właśnie w Berlinie, zwłaszcza w dawnych wschodnioniemieckich blokowiskach, takich jak Hellersdorf .
Ludzie nie mają ze sobą wiele kontaktów, nie bardzo zresztą jest gdzie się spotkać, pominąwszy supermarkety i spacery z psem. Schronisko dla uchodźców zupełnie nie pasuje do krajobrazu blokowiska, od tygodni mieszkańcy protestowali więc przeciw jego otwarciu, na zebraniach, w Internecie. Nie, żeby mieli coś przeciw samym azylantom, ale obcy oznaczają tylko awantury, po co to komu?
Strach przed zaostrzeniem nastrojów
Polka żyjąca w Hellersdorfie boi się, że dla imigrantów sytuacja może się teraz tylko jeszcze pogorszyć. – Jeżeli mówisz po niemiecku z akcentem, neonaziści myślą od razu, że jesteś z domu dla azylantów i już jesteś ofiarą – mówi. Inny mieszkaniec, sympatyk „Pro Deutschland”, który jednak nie uważa się za neonazistę, opowiada o sąsiadce „wzrosłej kompletnie po niemiecku”, ale że ojciec pochodzi z Afryki, jest ciemnoskóra i dlatego kilka dni temu została pobita.
Wiele osób nie wierzy, że uchodźcy przyjechali rzeczywiście z ogarniętej wojną domową Syrii czy z Afganistanu, i że pilnie potrzebują pomocy. – Czytałam, że za przyjazd do Niemiec zapłacili 7 tys. euro. Ja tyle pieniędzy nie mam – mówi inna kobieta.
Berliński biskup Kościoła ewangelickiego Markus Droege wezwał w mediach do organizowania spotkań z mieszkańcami. Jego zdaniem, „tam gdzie ludzie mają okazję wysłuchać historii uchodźców, patrzą na nich zupełnie inaczej”. Podobnego zdania jest Gerd Landsberg, szef Niemieckiego Związku Miast i Gmin, który apeluje do władz federalnych i krajowych o poprawę polityki informacyjnej.
Polityczna dyskusja
Miesiąc przed wyborami powszechnymi w Niemczech polityka azylowa jest znowu tematem dyskusji. Minister spraw wewnętrznych Hans-Peter Friedrich (CSU) powiedział niedawno, że z niepokojem obserwuje „alarmującą” liczbę ubiegających się o azyl. W ubiegłym roku wnioski o azyl złożyło 65 tys. osób, 41 procent więcej niż w roku 2011. Tylko w siedmiu miesiącach br. wpłynęły 53 tys. wniosków. Eksperci szacują, że do końca roku będzie ich sto tysięcy. Większość uchodźców przybywa z Federacji Rosyjskiej, Syrii, Serbii, Afganistanu i Pakistanu.
Sto tysięcy wydaje się dużą liczbą; w porównaniu do innych europejskich krajów Niemcy plasują się jednak gdzieś w środku. W 2012 roku na tysiąc mieszkańców przypadało 0,95 wniosków azylowych, podaje Eurostat. Na Malcie, gdzie przybywa najwięcej azylantów są to 4,98 wnioski na tysiąc mieszkańców, w Szwecji: 4,63. Najmniej wniosków postawionych zostało w Portugalii: 0,03.
Jednak za dużo
Ale azylantów przybywa. W Berlinie pod koniec lipca stołeczny wydział zdrowia i spraw socjalnych ostrzegał, że 30 istniejących w mieście schronisk dla uchodźców jest beznadziejnie przepełnionych. Związki zawodowe sektora usług Verdi napisały do władz Berlina, że pracownicy urzędów migracyjnych są tak przeciążeni pracą, że nie są w stanie należycie przeanalizować każdego wniosku o azyl.
Organizacje charytatywne w Niemczech ostrzegają przed sianiem paniki. Zdaniem Guentera Burkhardta, szefa Pro Asyl problemy z ulokowaniem azylantów wynikają nie z ich liczby. Kiedy po fali azylantów w latach 90-tych ich liczba spadła, wiele schronisk dla uchodźców zamknięto. Dzisiaj ich brakuje. Ponadto wnioski azylowe rozpatrywane są zbyt długo, wnioskodawcy muszą mieszkać w tym czasie w schroniskach dla uchodźców, kiedy dawno mogliby już zrobić miejsce kolejnym przybyszom.
Wobec wydarzeń w Hellersdorfie ekspert CDU ds. polityki wewnętrznej Wolfgang Bosbach domaga się kryzysowego spotkania przedstawicieli rządu federalnego, władz landowych i komunalnych. Ostrzega, że troski mieszkańców dzielnicy trzeba brać poważnie. Szef MSW Hans-Peter Friedrich zapowiedział tymczasem stworzenie dodatkowych 140 etatów w Federalnym Urzędzie ds. Migracji i Uchodźców (BAMF). Urząd rozpatruje też możliwość ulokowania uchodźców w pustych koszarach wojskowych.
DW, tagesschau.de / Elżbieta Stasik
red. odp.: Małgorzata Matzke