Berlin pogrążony w smutku. "To musiało się stać"
20 grudnia 2016Od rana mieszkańcy Berlina i turyści zbierają się na Breitscheidplatz blisko dworca Zoologischer Garten, by oddać hołd zmarłym i rannym we wczorajszej tragedii. Beate Maidorn z Kamen niedaleko Dortmundu tylko przez przypadek nie znalazła się wczoraj na feralnym jarmarku. – Mieliśmy tu z mężem wypić nasze pożegnalne grzane wino i w ten sposób zakończyć trzydniową wycieczkę do Berlina – mówi. – Spędziliśmy jednak trochę więcej czasu na innym jarmarku, a potem zadzwoniły do nas spanikowane dzieci i o wszystkim poinformowały. Wcześniej, przez jakiś czas nie mogły się do nas dodzwonić. To było straszne przeżycie.
15-letni Mohammed: „Ja jestem dobry”
W okolice, gdzie doszło do tragedii przychodzą ludzie różnych narodowości i religii. Widać Europejczyków, Azjatów, pojawiają się muzułmanie. Wszyscy są poruszeni wydarzeniami. W drodze do szkoły, na plac przyszedł też 15-letni Mohammed z Syrii. W Niemczech jest od roku, mówi łamanym niemieckim. Przyznaje, że jest mu przykro. Na pytanie, czy obawia się zmiany stosunku do uchodźców odpowiada: – Ja jestem dobry. Myślę, że inni to wiedzą.
Ogólnie na ulicach Berlina ruch trwa jak co dzień. Ludzie spieszą do pracy, szkół, matki spacerują z dziećmi. Policja zapewnia, że znajduje się w stanie podwyższonej gotowości. Nie widać jednak większej liczby patroli umundurowanej policji – ani w centrum miasta, ani na dworcu głównym. Dzień po zamachu miasto wydaje się za to wyjątkowo ciche. Część sklepów znajdujących się bezpośrednio przy jarmarku, jak np. centrum handlowe Bikini Berlin, pozostaje zamkniętych. Miejsce tragedii nadal jest ogrodzone wysokim płotem, spoza którego widać zniszczone dachy jarmarkowych stoisk. Część autobusów w okolicy Dworca Zoo jeździ zmienioną trasą. Bez ograniczeń kursują natomiast metro i kolej miejska S-bahn.
To nie była niespodzianka
Wielu berlińczyków przyznaje, że spodziewało się tej tragedii. – To musiało się kiedyś stać – uważa Ewa Markiewicz, Polka mieszkająca od kilkunastu lat w Berlinie. – To przeczucie rosło we mnie od jakiegoś czasu. Policja ostatnio ciągle informowała o niedoszłych zamachach. Boję się, że będą kolejne, ale musimy z tą myślą dalej żyć.
23-letnia Jenni, studentka z Berlina, która nie chce podać nazwiska, przyszła wraz z grupą przyjaciół. Przyniosła kwiaty i znicze. – Chcemy wyrazić nasz smutek ale i szacunek wobec zmarłych – zapewnia. – Rodzinom ofiar chciałabym powiedzieć, że nie są same w swojej żałobie. Nie wyobrażam sobie, żebym miała teraz zacząć inaczej żyć. Oczywiście, można zamknąć się w domu, unikać masowych imprez, żyć w stałym strachu. Ale czy nie o to właśnie chodzi terrorystom?
Merkel: „To byłoby podłe”
Przed południem do poniedziałkowych wydarzeń odniosła się Angela Merkel. – Jestem oburzona, przerażona i głęboko wstrząśnięta tym, co stało się wczoraj w Berlinie, tak samo jak miliony Niemców. To dla nas bardzo trudne, jeśli potwierdziłoby się, że ten niepojęty czyn popełnił ktoś, kto w Niemczech ubiegał się o schronienie i azyl – stwierdziła kanclerz. – Byłoby to podłe wobec ludzi pomagającym uchodźcom – dodała.
Już po tym jak kanclerz Merkel wypowiedziała te słowa, pojawiły się jednak wątpliwości, czy policja aresztowała właściwego człowieka. Zatrzymany tuż po zamachu mężczyzna od początku nie przyznawał się do zarzutów, na jego ubraniu i ciele nie stwierdzono też śladów użycia broni palnej mimo, że polski kierowca TIR-a został zastrzelony.
Z szacunku dla ofiar zamachu większość berlińskich jarmarków pozostaje dzisiaj zamknięta. Flagi na budnykach wszystkich urzędów i państwowych instytucji są opuszczone do połowy masztu. Senator (odpowiednik ministra) miasta-landu Berlina ds. spraw wewnętrznych Andreas Geisel zapowiedział opracowanie nowej koncepcji bezpieczeństwa na zbliżającego się sylwestra.
Około godziny 20.00 w poniedziałek na jarmark bożonarodzeniowy w centrum miasta wjechała ciężarówka. 12 osób zginęło, 48 zostało rannych. Policja potwierdza, że był to zamach. Ciężarówka miała polskie numery rejestracyjne. Wcześniej została skradziona a jej kierowca – Polak – najprawdopodobniej uprowadzony i zamordowany. Jego ciało policja znalazła w szoferce.
Monika Stefanek, Berlin