1. Przejdź do treści
  2. Przejdź do głównego menu
  3. Przejdź do dalszych stron DW

Autokratom w ich szeleństwie wydaje się, że mogą zapanować nad wojnami

Malgorzata Matzke18 lipca 2014

Katastrofa malezyjskiego samolotu będzie wymagała jeszcze wyjaśnienia, lecz już teraz wiadomo, w jakich wydarzyła się warunkach.

https://p.dw.com/p/1CekX
Absturzstelle Malaysia Airlines MH-17 Ukraine
Zdjęcie: picture-alliance/dpa

"Neue Osnabruecker Zeitung" uważa, że "Konflikt na wschodniej Ukrainie znalazł się w być może najgorszej do pomyślenia przełomowej chwili. Możliwe, że nad regionem walk zestrzelony został samolot pasażerski z prawie 300 ludźmi na pokładzie. Jeżeli tak by było, to czy byli to separatyści? Czy była to ukraińska armia? Czy rosyjskie wojsko? Obarczanie się winą i dementi nadchodzą ze wszystkich stron. W ostatnim czasie walki w coraz większym stopniu przeniosły się na obszar powietrzny. Z początku zdawało się, że obydwie strony starają się uchronić przed ich skutkami ludność cywilną. Teraz zaznacza się nowy trend: coraz mniej jest zahamowań. Jeżeli ten samolot został naprawdę zestrzelony, to wojna wrogich sobie braci osiągnęła taki stopień pogardy dla ludzkiego życia, że definitywnie ukazuje ona prawdziwą naturę tych, którzy trzymają w rękach jej stery".

"Landeszeitung" z Lueneburga pisze: "Autokratom w ich szaleństwie często wydaje się, że są w stanie zapanować nad wojnami, które sami rozpętali. To bzdurne wyobrażenie umarło zdaje się razem z 295 niewinnymi pasażerami zestrzelonego, malezyjskiego samolotu. Istotą wojen jest to, że są one nieokiełznane. Ofiarą ich morderczej dynamiki padają zawsze także osoby cywilne. Obojętnie, kto ponosi za to winę. Odpowiedzialność ponosi w większej części Putin, w mniejszej części Poroszenko. Winą rosyjskiego prezydenta jest to, że chciał zagarnąć Krym i wschód Ukrainy, co przerodziło się w wojnę. Natomiast ukraiński prezydent winien jest tego, że po sukcesach swojej kontrofensywy już w ogóle nie chce słyszeć o obiecanych negocjacjach. Katastrofa samolotu jest tymczasowym kresem putinowskiej eskapady".

"Należy wystrzegać się pochopnych porównań" - ostrzega "Hessische Niedersaechsische Allgemeine". "·Żadna ze stron ukraińskiego konfliktu nie jest zainteresowana zestrzeleniem pasażerskiego samolotu. Wiele przemawia za tym, że była to omyłka. Tylko czyja? Prorosysjkich separatystów? Ukraińskiej armii? Rosyjskich oddziałów? Tak szybko nie da się wyjaśnić, kto ponosi za to odpowiedzialność. Ale rodziny ofiar katastrofy, którym w obecnej chwili trzeba okazać współczucie i pomoc, mają prawo do tego, by poznać prawdę. Wczorajsza tragedia musi stać się także okazją, by wszystkie strony ukraińskiego konfliktu się opamiętały".

O zestrzelonych wcześniej, ukraińskich samolotach pisze "Frankfurter Rundschau": "Możliwe jest, że to rosyjska armia zestrzeliła ukraińskie samoloty. Jeżeli tak by było, to region ten czeka istna pożoga. Nie podlega kwestii, kto jest winien zestrzelenia ukraińskich samolotów: Władimir Putin. Rosja zbroi separatystów i dopuszcza, że coraz więcej żołdaków i przestępców przedziera się do sąsiedzkiego kraju. W takiej sytuacji polityka Zachodu nabiera decydującego znaczenia. Jej dotychczasowy bilans jest katastrofalny. O ile słuszne było, by na aneksję Krymu nie reagować środkami militarnymi, błędem była dyplomatyczna powściągliwość UE i Berlina. Tak doszło do sytuacji, na której powstanie liczył Putin. Absolutnie niezbędne byłyby szeroko zakrojone sankcje gospodarcze".

"Frankfurter Allgemeine Zeitung" pisze: "Na wschodzie Ukrainy panuje wojna. Coraz więcej wskazuje na to, że bezpośrednio jest w nią militarnie zamieszana Rosja. Bez jej propagandowego, politycznego i logistycznego wsparcia separatyści (których i wojskowe, i polityczne dowództwo składa się z rosyjskich prawicowych ekstremistów) nie byliby w stanie zapanować nad tak dużymi obszarami wschodniej Ukrainy. UE ma jednak problemy z posunięciami wobec Rosji. Zawsze, kiedy Moskwa na kilka dni przyjmuje bardziej ugodową postawę, zachodnia Europa od razu widzi w tym promyk nadziei na pokojowe negocjacje. Słuszne jest wykorzystywanie każdej szansy na negocjacje - ale jednocześnie najwyższy czas na sankcje ostrzejsze niż te, które ogłosiła Bruksela".

opr.: Małgorzata Matzke