Austria: Coraz więcej broni w domach
28 września 2020"Uczcie się strzelać" - to hasło najwyraźniej przemawia do klientów sklepu Markusa Schwaigera "Euroguns" w wiedeńskiej dzielnicy Penzing. Na sklepowych stojakach jest duży wybór karabinów. Zainteresowani muszą zachować odstęp. Przynajmniej półtora metra od siebie. Także tu koronakryzys daje o sobie znać.
Markus Schwaiger obserwuje na monitorze, co się dzieje w sklepowej piwnicy, gdzie działa strzelnica. Widzi tarczę oraz Christiana Ortnera, jego przyjaciółkę Irinę oraz ich czworo dzieci. Wszyscy noszą ochronne słuchawki, ponieważ wystrzał z dziewięciomilimetrowego pistoletu Glock jest naprawdę bardzo głośny. Glock jest przepisowym pistoletem austriackiej armii i policji oraz cieszy się zasłużonym uznaniem na całym świecie. Jest lekki, celny i bardzo wytrzymały, wyjaśnia jego dumny właściciel, Christian Ortner, napełniając magazynek nowymi nabojami. Na podłodze strzelnicy leży wiele łusek. Ortner przyniósł także swój drugi pistolet, znanej amerykańskiej marki Ruger. "To świetna broń, strzela bardzo precyzyjnie", mówi. "Z Glocka strzelałem już podczas służby wojskowej", wyjaśnia w rozmowie z DW. Tutaj strzela tylko dla przyjemności, oba pistolety odziedziczył po ojcu.
"To duża radość, gdy trafia się w cel"
Irina, matka jego dzieci, jest po raz pierwszy na strzelnicy. Celuje i od razu trafia prawie w sam środek tarczy. Bardzo się z tego cieszy, a Christian ją chwali. Ze strzeleckich sukcesów mamy cieszy się także córka. Ich najmłodszy syn zapewnia z powagą, że na takiej strzelnicy "można się nauczyć, jak należy się bronić". Na uwagę, że z pistoletu, który właśnie ponownie ładuje, można kogoś zabić, Irina szybko odpowiada, że przecież używają broni tylko na strzelnicy.
55 mln euro obrotu
Do sklepu "Euroguns", należy także klub strzelecki, którego członkiem jest Christian Ortner. Jego przyjaciele strzelają w nim dłużej od niego. Ortner potwierdza boom na broń w Austrii: "Słyszałem, że coraz więcej ludzi kupuje sobie u nas broń".
Znani austriaccy producenci broni palnej, tacy jak Glock czy Steyr-Mannlicher, mieli w ubiegłym roku 55 mln euro obrotu. Mimo koronakryzysu prognozy na ten rok i przyszły także są optymistyczne. Właściciel sklepu Markus Schwaiger cieszy się z takiego obrotu sprawy. Wspomina, jak pewnego dnia w marcu klienci stali w kolejce na ulicy. "O dziesiątej rano sprzedaliśmy ostatnie naboje", opowiada. Ludzie kupowali je jak ciepłe bułki, bojąc się lockdownu.
Zakupy na zapas
Od marca do sierpnia prywatne arsenały w Austrii zwiększyły się o 22 tys. sztuk broni palnej. Oznacza to, że co tydzień sprzedaje się tam tysiąc pistoletów, rewolwerów czy karabinów. W tej chwili 320 tys. Austriaków ma w domu przynajmniej jedną albo więcej sztuk broni palnej.
Markus Schwaiger porównuje te zakupy do ogałacania sklepów na początku koronakryzysu z papieru toaletowego i makaronu. Gdy w społeczeńswie panuje niepewność, ludzie zaczynają masowo wykupywać broń i uzupełniają swoje zapasy amunicji", mówi.
Jest to klasyczny przykład działań, których nie da się wyjaśnić racjonalnie. Z pistoletu, nawet tak dobrego jak 17-strzałowy Glock, nie da się przecież zastrzelić koronawirusa. Były żołnierz zawodowy wyjaśnia takie zachowanie ludzi obawą, że podczas kulminacji pandemii może dojść do masowego plądrowania sklepów i zamieszek ulicznych. Posiadanie broni w domu dla wielu ludzi jest sposobem na zapewnienie sobie bezpieczeństwa.
To tak jak w kryzysie uchodźczym
Podobna sytuacja wystąpiła w Austrii w szczytowej fazie kryzysu uchodźczego, gdy każego dnia przez kraj przeciągały dziesiątki tysięcy migrantów, z których część tam pozostała. Wtedy co tydzień sprzedawao 1400 sztuk broni palnej. W koronakryzysie jej sprzedaż także wzrasta. W tym roku w Austrii przybyło 5 tys. posiadaczy broni.
Pewien wpływ na to zjawisko ma także dyskusja na temat wprowadzenia ograniczeń w dostępie do broni przez osoby prywatne. Kim są jej nabywcy? Takimi samymi ludźmi jak wszyscy inni, tchórzami czy może osobnikami zafascynowanymi bronią? Zdaniem Schwaigera bywa różnie, ale większość jego klientów stanowią "normalni ludzie, być może nieco bardziej zaniepokojeni możliwym rozwojem sytuacji niż inni".
Markus Schwaiger nie sądzi, żeby więcej broni trafiło teraz legalnie w ręce austriackich prawicowych ekstremistów, ponieważ większość z nich nie ma prawa do nabycia broni zgodnie z przepisami. Zdobywają ją nielegalnie. Wśród jego klientów nie widzi także ludzi, którzy kupują broń przede wszystkim z powodów politycznych.
Mniej przestępstw z bronią w ręku
Austriacka policja obserwuje zbrojenie się społeczeństwa z mieszanymi uczuciami. Obawia się, że może to doprowadzić do wzrostu przestępczości w kraju. Schwaiger nie podziela tej opinii. Zwraca uwagę, że w Austrii dokonuje się niewielu napadów na sklepy z bronią w ręku, a jeśli do nich dochodzi, przestępcy posługują się bronią nabytą nielegalnie. Policyjne statystyki to potwierdzają. W 2019 roku w Austrii popełniono tylko 357 przestępstw z użyciem broni palnej. Co więcej, ich liczba spada z roku na rok. Ulubioną bronią przestępców są w dalszym ciągu zwykłe noże. Sprzedawcy broni także znają się na ludziach i nie sprzedają jej ludziom zachowującym się podejrzanie.
Strzelby śrutówki i broń myśliwska
Stosunkowo liberalne przepisy dotyczące sprzedaży broni osobom prywatnym w Austrii biorą się w znacznym stopniu stąd, że w tym kraju tradycyjnie jest wielu myśliwych. Austriacki związek łowiecki liczy 130 tys. członków. Dostęp do broni myśliwskiej jest łatwy. Każdy obywatel UE zamieszkały na stałe w Austrii może kupić po ukończeniu 18 roku życia broń "kategorii C". Chodzi tu głównie o karabiny o lufie długości ponad 60 centymetrów, wyjaśnia Schwaiger.
Nie znaczy to jednak wcale, że Austriacy śpią z pistoletami pod poduszką. Broń musi być przechowywana w szafach pancernych. Osobno broń, osobno amunicja. Posiadacz pistoletu Glock, Christian Ortner, musiał uzyskać na to zezwolenie i poddać się obowiązkowemu testowi psychologicznemu. Austriacka wolność nie jest zatem niczym nieograniczona.