1. Przejdź do treści
  2. Przejdź do głównego menu
  3. Przejdź do dalszych stron DW

Artystyczna przędzalnia bawełny

Linda Vierecke17 grudnia 2007

Dzieła artystów tzw. Nowej Szkoły Lipskiej są cenione na całym świecie. Centrum Nowej Szkoły stanowi teraz Lipska Przędzalnia Bawełny. Stara fabryka mieści galerie i pracownie wielu ciekawych artystów.

https://p.dw.com/p/Ccw1
Fasada budynku fabrycznego z cegły, pionowy napis "Pierogi"
Budynek dawnej przędzalni wełny - Baumwollespinnerei w LipskuZdjęcie: DW
undefinedundefinedundefinedundefined

Artur Zalewski jest artystą – fotografikiem. Lipskim artystą - jak sam podkreśla. I nic w tym dziwnego, bo saksońskie miasto jest teraz dla niego pępkiem świata. Zalewski ma 36 lat, wyjechał z Polski w wieku 10 lat, w Niemczech mieszkał kolejno w Hamburgu i w Lipsku.

Przed laty lipska przędzalnia bawełny była największą w skali europejskiej. To tutaj, w zachodniej części miasta, wyrosło w XIX wieku prawdziwe fabryczne miasto z ponad dwudziestoma budynkami produkcyjnymi. Po upadku systemu komunistycznego w 1989 roku produkcja została wstrzymana. Wschodnioniemiecka historia z niespodziewanym happy-endem: dziś w miejscu dawnej fabryki rozwija się młoda scena kulturalna, coraz bardziej znana na całym świecie. Przykład to najpopularniejszy niemiecki artysta eksportowy, lipski malarz - Neo Rauch.

Dwa obrazy współczesne wiszące na ścianie i przyglądająca się im postać
Dzieła Neo Raucha na wystawie poświęconej Nowej Szkole LipskiejZdjęcie: AP

Inspiracja wielką sztuką

Arne Linde jako właścicielka galerii sztuki pojawiła się po raz pierwszy na terenie Przędzalni dwa i pół roku temu. Zanim otworzyła własną galerię ASPN, przez pół roku odwiedzała galerie świata: od nowojorskich, po skandynawskie, holenderskie, polskie i niemieckie.

- To był bardzo potrzebny i piękny czas w moim życiu. Mogłam całkowicie oddać się sztuce i czerpać inspirację od najlepszych - wspomina.

Arne Linde poznała wtedy gdańską artystkę - Annę Reinert. W swojej galerii przewidziała miejsce dla międzynarodowych twórców – także tych z Lipska, bo lipscy artyści jak mało którzy mogą pochwalić się światową renomą.

Od jakiegoś czasu w galerii Arne wiszą również prace Artura Zalewskiego. Artyści, którzy ukończyli szkołę w Lipsku są na terenie Przędzalni bardzo mile widziani. Także Artur zdobył swoje wykształcenie w renomowanej Wyższej Szkole Grafiki i Ilustracji Książkowej. Nigdy nie domagał się na siłę tytułu lipskiego artysty.

- Nigdy mnie nie interesowało, gdzie tworzę. I nadal nie ma to dla mnie wielkiego znaczenia. Tytuł „lipski” dotyczy zatem bardziej moich prac - mówi.

Obraz Neo Raucha "Warten auf die Barbaren" ("Czekanie na barbarzyńców")
Obraz Neo Raucha "Warten auf die Barbaren" ("Czekanie na barbarzyńców")Zdjęcie: courtesy Galerie EIGEN + ART Leipzig/Berlin & David Zwirner, New York

Lipski magnes

A jednak lipskie malarstwo przyciąga do Saksonii wielu zainteresowanych sztuką. Sprawiło również, że osiedliło się tu wielu młodych opiekunów sztuki, którzy wystawiają prace takich twórców jak Artur Zalewski.

Dopiero przez komercjalizację sztuki Lipska Przędzalnia Bawełny osiągnęła to, czym teraz jest: punktem spotkania dla zainteresowanych sztuką, z jedenastoma galeriami i miejscem pracy dla 80 artystów. Zalewski widzi tego plusy i minusy.

- Ma bardzo wiele pozytywnych stron: wiele życia, sztuki, ale i sporo sztuki komercyjnej. I to prowadzi również do tego, że pracownie są tu tak drogie - mnie na nie nie stać.

Swoje studio fotograficzne ulokował więc w centrum miasta. Artur Zalewski przeważnie jest jednak w drodze – niedawno wrócił ze stypendium na Ukrainie. Jakiś czas temu odwiedził również Polskę, gdzie zajmował się najnowszą architekturą. Mimo wszystko nie lubi być wrzucany do jednego worka z polskimi artystami.

- To nie moja specjalizacja. To fakt w moim życiu, że moi rodzice wyemigrowali w 1980 roku. Migracja jest oczywiście interesującym tematem, i mogę o tym opowiadać, ale inne rzeczy również mnie interesują.

W najbliższym czasie Artur Zalewski planuje jednak realizację projektu w Polsce – w przyszłym roku skupi się na fotoprojekcie o historii Warszawy.

Podwórko byłej przędzalni wełny w Lipsku
Przędzalnia od podwórkaZdjęcie: DW

Amerykańskie pierogi

W czasie, kiedy Artur szuka polskości na obczyźnie, raz po raz na terenie galerii pojawiają się polskie ślady. W hali 10 znajdujemy niewielki szyld: Pierogi – Brooklyn Leipzig. Ale to, co brzmi dla nas znajomo, w rzeczywistości ma amerykańskie korzenie – wyjaśnia asystentka galerii.

- Kiedy Joe zakładał w USA tę galerię, w dzielnicy w Wiliamsburghu żyło wielu Polaków. Na każdym rogu można było kupić pierogi. I dlatego Joe nazwał tak swoją galerię - wyjaśnia.

Galeria Joe Amrheina wystawia przede wszystkim amerykańskich twórców. Planuje jednak jej poszerzenie o zagranicznych artystów. Także tych z Polski.