Trzeba wziąć pod uwagę proeuropejskie aspiracje ukraińskiego społeczeństwa
4 marca 2014"Mitteldeutsche Zeitung" publikuje wywiad z ambasadorem RP w Niemczech, Jerzym Margażskim, którego pyta m.in. o to, czy w obliczu kryzysu krymskiego można, jako Polak pozostać bezamiętnym dyplomatą?
Jerzy Margański przyznaje, że zdjęcia, które wszyscy widzieli budziły najwyższe zaniepokojenie. "Przypominają one nam, Polakom, czasy, w których drżeliśmy o własne bezpieczeństwo. Dziś jednak jesteśmy innym krajem. Polska należy do NATO i UE. Ale ogromnie niepokoimy się o naszych ukraińskich przyjaciół. EU i NATO nie powinny biernie się przyglądać. Musimy wysyłać pod adresem Moskwy niedwuznaczne sygnały, że nie przejdziemy do porządku dziennego nad takim postępowaniem Rosji".
Na pytanie, czy Zachód, ze swoją polityką akcesyjną wobec Kijowa, nie docenił jak bardzo Moskwa może się poczuć nią sprowokowana, polski dyplomata odpowiada, że do zbliżenia z UE dążył prezydent Janukowycz. Jeszcze ubiegłego lata powiedział w parlamencie w Kijowie, że Ukraina potrzebuje układu stowarzyszeniowego z UE dla wzmocnienie reform wewnętrznych. Była to decyzja Ukrainy, którą UE powitała z zadowoleniem, i którą wspierała. Trudno jest zrozumieć i zaakceptować, że Rosja czuje się zagrożona przez to, że do jej granic zbliża się więcej demokracji i gospodarki rynkowej, zaznacza Jerzy Margański. .
Mitteldeutsche Zeitung pyta także, co po mediacji trojga dyplomatów UE w Kijowie Unia może uczynić teraz.
Jerzy Margański jest pełen uznania dla misji: "Ci trzej ministrowie swą nad wyraz śmiałą misją w Kijowie osiągnęli to, co jeszcze poprzedniego dnia wydawało się niemożliwe, a mianowicie położenie kresu rozlewowi krwi przez stary rząd. Z drugiej strony demonstranci na Majdanie zaakceptowali wypracowany przez nich kompromis. Ta misja nie rozwiązała wszystkich problemów, ale odegrała rolę katalizatora i umożliwiła polityczne rozwiązanie konfliktu".
Dylemat, czy UE powinna nadal próbować wpływać na ukraińską politykę wewnętrzną, czy raczej ograniczyć się do zabezpieczenia procesu reform na drodze dyplomatycznej polski dyplomata postrzega następująco: "UE i jej państwa członkowskie, w tym Niemcy i Polska, próbują jednego i drugiego. Staramy się wyjaśnić nowemu kierownictwu ukraińskiemu, jakie oczekiwania z nim wiążemy, także w polityce wewnętrznej i gospodarczej. Równocześnie wyjaśniamy naszym sąsiadom, że nowe władze i struktury administracyjne na Ukrainie muszą być otwarte także na mniejszości narodowe. Można zaobserwować już pierwsze skutki tych działań. Nowy rząd w Kijowie bierze pod uwagę powołanie w jego skład przedstawicieli mniejszości narodowych. Także o ustawie o prawach mniejszości narodowych dyskutuje się teraz inaczej niż można było tego oczekiwać jeszcze tydzień temu. Ukraiński parlament okazuje znacznie więcej zrozumienia dla tej problematyki. Ale niezależnie od tego musimy pozostawać w kontakcie z innymi aktorami politycznymi, to znaczy przede wszystkim z Rosją".
Na pytanie, do kogo powinien należeć Półwysep Krymski, pada dyplomatyczna odpowiedź: "Krym jest częścią państwa ukraińskiego. To nie stoi do dyspozycji. NATO i UE opowiadają się za zachowaniem suwerenności i integralności Ukrainy".
W odniesieniu do tego, jak Zachód powinien dziś postępować z Władimirem Putinem Jerzy Margański mówi: Musimy mu zasygnalizować, że Europa nie może zaakceptować naruszania integralności innego państwa, i że jesteśmy gotowi zademonstrować to w praktyce. W tym celu musielibyśmy, na przykład, przyjrzeć się bliżej umowie handlowej pomiędzy UE i Rosją. Musimy także zastanowić się nad środkami politycznymi, aby jasno dać wyraz naszemu zaniepokojeniu. Ale musimy też dążyć do deeskalacji konfliktu, a to wymaga dialogu z Moskwą".
Czy grupa kontaktowa ds. Krymu jest właściwym forum takiego dialogu, pyta "Mitteldeutsche Zeitung", na co Jerzy Margański odpowiada: "Mogłaby odegrać ważną rolę. Dlatego Polska ją popiera".
Zapytany o to, czego można nauczyć się ze sposobu, w jaki Polska poradziła sobie po rozpadzie bloku komunistycznego, ambasador RP zaznacza, że na Ukrainie panuje inna sytuacja niż w Polsce podczas stanu wojennego. "Na ulicach w Polce byli wtedy polscy żołnierze, a nie obce oddziały. Z pewnością jednak można wyciągnąć z tamtych doświadczeń jeden wniosek: długotrwałe ignorowanie oczekiwań dużej części społeczeństwa szkodzi każdemu krajowi. Dlatego też wszystkie strony obecnego konfliktu na Ukrainie powinny wziąć pod uwagę proeuropejskie aspiracje ukraińskiego społeczeństwa".
Andrzej Pawlak
Red. odp.: Małgorzata Matzke